poniedziałek, 29 października 2012

008. NIE ZWIĄZANE

Siedziałam zapłakana w swoim pokoju wycierając nos chusteczką higieniczną. To właśnie dzisiaj. Wydarzenie na które czekałam już od kilku dobrych miesięcy, które planowałam z ogromnym zapałem. Przez patologiczną rodzinę moje marzenia niestety nie miały się spełnić. Matka cały czas płakała a ojciec pił. Nie miałam ani pieniędzy, ani pozwolenia na wyjazd. Wiedziałam, że jeżeli uciekłabym z domu miałabym niezłą karę. Pewnie przybyłoby mi kilka nowych siniaków. Ale nie mogłam pogodzić się z myślą, że gdy mój ulubiony zespół będzie grał koncert w Polsce ja będę siedziała w domu. Za kilka godzin Harry, Zayn, Liam, Niall i Louis mieli wyjść na scenę... na polską scenę. 
Przebrałam się w sukienkę w kwiatki i czarne mokasyny i pobiegłam do łazienki. Przemyłam zapłakaną twarz i pomalowałam się od nowa. Postanowiłam, że zrobię coś w kierunku spełniania swoich marzeń. Nie chciałam całego swojego życia zmarnować przez mało odpowiedzialnych rodziców. Oboje nie pracowali, ale dlatego iż chodzili na spotkania organizowane przez Urząd Pracy otrzymywali zasiłek. Skromny, ale jednak był, dlatego zawsze na ich koncie było parę groszy. Większa część szła na alkohol, ale zawsze co nie co zostawało. Znałam pin, nie raz kazali mi wypłacać i kupować im wódkę. Miałam plan i aby znaleźć się na koncercie musiałam zrobić kilka niedozwolonych rzeczy. Zeszłam po schodach na dół i z lodówki wzięłam kartę. Matka coś krzyczała, ale nawet jej nie słuchałam tylko wsunęłam potrzebną mi rzecz do małej torebki i wybiegłam z domu. Pobiegłam do bankomatu i wypłaciłam wszystko co było. Łącznie 350zł. Może wystarczy na jakiś bilet. Mieszkałam w Warszawie, gdzie właśnie miał odbyć się koncert, dlatego szybko dostałam się na miejsce. Pod halą stały tłumy dziewczyn. Całe tysiące. Piszczały i wykrzykiwały imiona chłopaków. Czułam się taka zagubiona, nie wiedziałam co mam robić, gdzie pójść. Wiedziałam zaś, że muszę być na tym koncercie. Kupiłam najtańszy bilet i weszłam do środka, kiedy nagle zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. 
- Hej, w którym jesteś sektorze? Jesteś źle ubrana... - nie wiedziałam, o co jej chodzi. To chyba nie jej sprawa jak się ubieram?
- Słucham? Nie jesteś chyba osobą, która powinna mi mówić jak mam się ubierać - odburknęłam jej. 
- Nie o to chodzi. Nie znasz naszej akcji?
- Jakiej akcji?
- Hala podzielona jest na pięć sektorów. Sektor numer 1 ubrany jest w bejsbolówki. Numer 2 w bluzki w paski. Numer 3 w koszule w kratkę, sektor od Nialla czerwone polówki a od Harrego granatowe marynarki. Dziewczyny, które wiedziały o akcji ubrały się odpowiednio... - mówiła aż nagle zerknęła na bilet, który trzymałam w ręku.
- Sektor numer 5. Wyobraź sobie jak to będzie fajnie wyglądało. Chłopakom się spodoba. Idź tym korytarzem, ostatnie drzwi po prawej. Tam znajdziesz marynarki - powiedziała widocznie podekscytowana. Nie powiem, całkiem ciekawy pomysł, ale nie wydawało mi się, aby wypalił. Przecież chyba nie mają kilka tysięcy takich samych ubrań na zbyciu? Mimo tego postanowiłam pójść pokazanym przez dziewczynę korytarzem. Gdy otworzyłam drzwi naprawdę się zdziwiłam. Mnóstwo ubrań: koszule, marynarki, bluzki... Byłam jednak lekko tym przerażona, dlatego wzięłam potrzebne mi ubranie, narzuciłam na siebie i czym prędzej stamtąd wyszłam. Teraz tylko dostać się na halę... Błąkałam się po tym ogromnym miejscu przez dobre 30 minut. Kiedy nagle zobaczyłam ochroniarzy wpuszczających fanki przez pięć bramek. Dlatego, iż należałam do sektoru z numerem piątym podeszłam do ostatniej bramki i pokazałam bilet ochroniarzowi. Ucieszyłam się widząc dziewczyny ubrane podobnie do mnie. Może jednak miało to wypalić? Hala koncertowa była ogromna. Mieściła kilkanaście tysięcy ludzi. Trafiło mi się fajne miejsce, akurat blisko sceny, aczkolwiek do koncertu zostało jeszcze całe dwie godziny. Nudziłam się, więc usiadłam na podłodze i po prostu czekałam na rozpoczęcie się show. Poznałam kilka dziewczyn, które siedziały obok mnie. Rozmawiałyśmy cały czas. Czułam się jakbym znała je od lat. 
Nagle zaczęło robić się jakieś zamieszanie. Kilka dziewczyn chodziło po całej hali ze stertą białych kartek formatu A4 i rozdawały wszystkim. Gdy doszły do mnie posłusznie wzięłam kartkę, lecz nie miałam pojęcia do czego mogła ona służyć. Trochę jeszcze czekałyśmy jednak dzięki miłemu towarzystwu te dwie godziny minęły szybko. Na hali momentalnie zrobiło się ciemno, kilka dziewczyn z przerażenia pisnęło. Chwilę później zaczęły jednak tańczyć kolorowe światła i zaczęła grać tak dobrze znana mi melodia... "What makes you beautiful"... Łzy stanęły mi w oczach. Po pierwszych sekundach tego koncertu już wiedziałam, że to najwspanialszy dzień w moim życiu. 
Dzień, którego przenigdy nie zapomnę. Który na zawsze wpisze się w moją pamięć. Chłopcy wybiegli wykrzykując na scenę "Hello Poland" a ja wraz z innymi dziewczynami płakałyśmy ze szczęścia jednocześnie śpiewając. Chłopcy się wygłupiali. Tańczyli, uśmiechali się do nas. Zwrócili też uwagę na naszą świetną akcję ze strojami. Liam 
powiedział, że jeszcze nigdy nie widział czegoś podobnego i widać było, że są zachwyceni.. Ale ja w dalszym ciągu nie wiedziałam o co chodziło z tymi kartkami. Fanki spisywały się fenomenalnie. Tańczyły, śpiewały, skakały, piszczały i wykrzykiwały "One Direction" na całe gardło! A ja wraz z nimi... Nawet przez chwilę nie pomyślałam o tym, aby żałować tego, co zrobiłam moim rodzicom... Bo właśnie spełniały się moje największe marzenia. Po kilku zagranych piosenkach dostrzegłam za chłopakami ogromny telebim na którym właśnie zaczęły pojawiać się zdjęcia. Na początku nie miałam zielonego pojęcia kto na tych zdjęciach jest aczkolwiek wszystkie przedstawiały to samo: fanów trzymających w dłoniach kartkę z napisem "THANK YOU". Domyśliłam się, że są to zdjęcia naszych polskich fanów dziękującym chłopakom za przyjazd. Niall odwrócił się za siebie, po chwili uczynili to pozostali członkowie zespołu. Na małym telebimie obok wyświetlające zbliżenia można było zobaczyć wzruszenie w oczach naszego Irlandczyka. Przytknął sobie mikrofon do ust i powiedział "Jesteście totalnie niesamowici". Jego głos był tak 
poruszony, że byłam pewna, że lada moment rozpłacze się ze wzruszenia... I w tym momencie pożałowałam, że nie miałam pojęcia, że takowe akcje są organizowane. Marzyłam o tym, aby moje zdjęcie też się tam wyświetliło...
Zespół zaśpiewał wszystkie swoje piosenki plus kilka coverów. Tłum bawił się naprawdę świetnie. Z każdą minutą zaczęłam się bać coraz bardziej, że za chwilę to wszystko się skończy... Że oni wrócą do swoich domów a ja wrócę do swojego.. "domu". Na przedostatnią piosenkę wybrali "Moments" a wtedy nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Dziewczyna obok mnie krzyknęła mi do ucha: "Wyciągamy kartki do góry!! Tylko połóż tak pionowo!". Nie wiedziałam o co chodzi, ale gdy zobaczyłam, że wszyscy tak robią ja również wyciągnęłam kartkę do góry. Jaki był tego efekt nie wiem... aczkolwiek wzruszyłyśmy chłopaków na tyle, że wszystkim po kolei łzy stanęły w oczach. 
"Najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek śpiewałem! Kochamy Was!" - krzyknął z uczuciem Louis. 
Ostatnia była ponownie "What makes you beautiful". Gdy chłopcy zaczęli wchodzić w refren spojrzałam na sufit. Z wielkiej klapy zaczęły wypadać balony we wszystkich kolorach tęczy. To było niesamowite... Balony spadały na dół a my odbijaliśmy je rękoma skacząc przy tym do góry. Chłopcy robili to razem z nami, tyle, że na scenie. 
Po skończonej piosence głos zabrał Harry: 
- Słuchajcie... Przyjeżdżając do Polski nie wiedziałem, że spotka nas tutaj tak ogromna niespodzianka. Polscy fani są zdecydowanie najlepsi! Pokazaliście nam jak wielka może być nasza wzajemna miłość. Jak my kochamy Was, a jak Wy kochacie Nas. Nie w jednym momencie się wzruszyłem i gdybym tylko mógł to nigdy bym z Polski nie wyjechał... - zakończył swoją przemowę i wysłał nam w powietrzu całusa. 
- Obiecujemy przyjechać do Polski jeszcze nie raz! Była cudowna energia!! - wykrzyknął Zayn. 
A ja znowu płakałam... Tym razem ze smutku... że to już koniec, że lada chwila mieli znikąć i już więcej się nie pojawić. Jeszcze chwilę mówili o tym jak bardzo im się podobało w Polsce, aczkolwiek później pożegnali się z nami i już ich nie było... Wszyscy zaczęli się rozchodzić.. nie miałam żadnych zdjęć ani filmików. Wiedziałam, że wspomnienia zostaną tylko w mojej głowie. Na zawsze... Do domu mi się nie śpieszyło, wiedziałam, że gdy wrócę nie będzie miło. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam One Direction przypominając sobie dzisiejszy koncert. 
Przypominając sobie najlepszy dzień w moim życiu. Postanowiłam przejść się do parku, usiadłam na ławce i analizowałam cały koncert. Weszłam w Internet. Na jednym ze stron plotkarskich już pojawiła się notka o dzisiejszym wydarzeniu z masą zdjęć. Zaczęłam oglądać i nie mogłam się nadziwić ile nas tam było. Ile w Polsce jest osób kochających tych samych pięciu chłopców co ja.. Kiedy nagle doszłam do ostatniego zdjęcia. Kiedy wszyscy fani, co do jednej osoby trzymali w dłoniach białe kartki A4. Był to najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam... Utworzył się prawdziwy "dywan" z kartek a na nim napisane: "THANK YOU. WE LOVE YOU". Nie chciałam nawet sądzić jak oni musieli się wtedy cudownie poczuć. Po policzku powoli spłynęła mi łza... bo polscy fani... oni naprawdę są najlepsi...
-----------------------
Więc, IMAGIN NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA, ale tak mi się spodobał, że nie mogłam go nie wrzucić :)
#LarryShipper

2 komentarze:

  1. Aż mnie dreszcz przeszedł :) !! Żeby to była prawda tylko :( !
    P.S- Zapraszam na nowy rozdział na www.youonlyliveonce2509.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Twój blog do Libster Award na www.youonlyliveonce2509.blogspot.com więcej szczegółów pod tym adresem ;)

    OdpowiedzUsuń