środa, 21 sierpnia 2013

087. Zayn, part 2

W czasie oglądania filmu nie mogłam się skupić. Ciągle miałam nadzieję, że zaraz przyjdzie mi wiadomość od Zayna. Gdy skończył się film zobaczyłam moją przyjaciółkę śpiącą. Wyłączyłam więc telewizor i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik, bo na 9 rano szłam do pracy. Zeszłam do kuchni i od razu uderzył mnie cudowny zapach naleśników z czekoladą. 
-Takie jak lubisz- odezwała się do mnie przyjaciółka.
-Dziękuję!- odparłam i pocałowałam ją w policzek
Zasiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy konsumować pyszne śniadanie. Po skończeniu udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i upięłam je w luźny kok. Umyłam zęby i delikatnie się umalowałam. Podeszłam do szafy i zdecydowałam że ubiorę się w to: http://allani.pl/zestaw/567110 ponieważ dzień był dość chłodny. Złapałam torbę i pobiegłam do biura. 
-Kolejne spóźnienie!- krzyknął szef.
Zignorowałam to i poszłam do biura. Czekała mnie sterta papierkowej roboty. Uporałam się z tym i o 14 byłam wolna. Poszłam do najbliższej kafejki coś przekąsić i wróciłam do domu. Ally właśnie szykowała się na jakąś randkę, więc włączyłam sobie laptopa. Nagle przyszedł sms. 
"Bądź dziś w restauracji Petrus o 19. Zayn xx" Nie mogłam opanować emocji więć zaczęłam tańczyć swój taniec radości, jaki często odprawiałam z przyjaciółką. Pogrzebałam jeszcze na Twitterze i zaczęłam się szykować. "W co ja się ubiorę?!" myślałam około pół godziny. Wreszcie zdecydowałam się na to: http://allani.pl/zestaw/567473. Jeszcze tylko podkreśliłam rzęsy tuszem i byłam gotowa. Wzięłam taksówkę i o równej umówionej godzinie byłam na miejscu. W drzwiach czekał na mnie wystrojony w garnitur Zayn.  
-Witaj ślicznotko, pięknie wyglądasz.- powitał mnie przystojniak.
-Dzięki, ty też całkiem nieźle.- zarumieniłam się.
Zayn to zobaczył i pocałował mnie w policzek. Aż nogi pode mną się zagięły. Po sekundzie weszliśmy do pięknej sali. Było tam wprost cudownie. Wystrój był bardzo elegancki oraz dystyngowany, a w tle płynęła piękna, romantyczna muzyka, przy której uwielbiałam zasypiać marząc o swojej wielkiej miłości. . 
-Wspaniałe miejsce na randkę, nieprawdaż?- usłyszałam.
Pokiwałam głową i ruszyliśmy w stronę zarezerwowanego stolika w kącie sali. Jak dżentelmen odsunął mi krzesło, po czym sam siadł na przeciwko mnie. Zaczęliśmy rozmawiać jak nam minął dzień i o innych podobnych bzdetach np. o pracy, pogodzie. Dowiedziałam się wiele o tym uroczym chłopaku między innymi, że jest w zespole o nazwie One Direction, ale dopiero zaczynają swoją karierę. Wzajemnie śmialiśmy się z naszych wpadek z dzieciństwa. Gdy kelner przyszedł oczarowałam się. Wniósł 2 talerze z przepysznym homarem. Ucieszyłam się ponieważ bardzo lubię owoce morza. Po zjedzeniu kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Wieczór płynął cudownie. Około 21.00 wstaliśmy i Zayn zaproponował spacer. Przechadzaliśmy się urokliwymi, zaczarowanymi uliczkami Londynu. Krążyliśmy i doszliśmy do London Eye. Okazało się, że sprytnie zarezerwował też rundę w 'kapsuli' tylko we dwoje. Gdy weszliśmy poczułam się wspaniale. Londyn wieczorem wyglądał wprost bosko.
-Podoba ci się?- zapytał brunet.
-Oczywiście. To miejsce jest magiczne- odpowiedziałam i przytuliłam się do chłopaka. On odwzajemnił uścisk i staliśmy tak dobre kilkanaście sekund. Wreszcie podniosłam głowę i spojrzałam w głębokie oczy Malika. Mogłam się topić w tych oczach były tak cudowne. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał taki boski wzrok. 
-Muszę ci coś powiedzieć, ale boję się twojej reakcji.- szepnął.
-Mów- odpowiedziałam posyłając mu pokrzepiający uśmiech. 
-Ja... Ja cię kocham.. Zostaniesz moją dziewczyną?
Nie odpowiedziałam nic, ale wpatrywałaś się w niego. Ucieszyłam się tak bardzo, że nie mogłam wydać z sibie jakiegokolwiek dźwięku. On spuścił smutno głowę, bo myślał że się nie zgadzam. Uniosłam ręką jego podbródek i złączyliśmy się w błogim, namiętnym pocałunku. 

                                                                            *          *          *          *
No i jest 2 część imagina c:  Szkoda tylko, że pod tamtym postem nie było żadnego komentarza, ale mam nadzieję,  że chociaż tutaj coś dodacie :D Jeśli nie podoba się wam coś lub macie jakieś uwagi to śmiało piszcie, a ja postaram się to zmienić ^^ 

środa, 14 sierpnia 2013

086. Zayn, part 1

Nasze poznanie było dość nietypowe. Mieszkam w Londynie od 3 lat, choć jestem polką. Właśnie wracałam ze Starburcksa i wpadłam na jakiegoś kolesia, który przeglądał się w szybie. "Jezuu... Co za wyrzutek?? Pewnie gościu ma niezłe ego.." tak brzmiała moja pierwsza opinia o nim. Trzymałam w ręku kawę i gdy on się odwrócił wylał na mnie napój. "Wyrzutek, ale przystojny." Zaczął mnie przepraszać i zaproponował, że pójdziemy do niego i da mi koszulkę. Nie znałam go, ale całkowicie mnie zauroczył i zgodziłam się. Szliśmy około 10 minut i w tym czasie cały czas mnie przepraszał. Doszliśmy do uroczego domku położonego niedaleko centrum miasta. Weszłam za nim i poprowadził mnie na górę do swojego pokoju. Dostałam fioletowy T- Shirt i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam trzymając w ręku pobrudzoną bokserkę, zabrał mi ją i powiedział, że jak jej nie zapierze to się zniszczy. Więc posłusznie poczekałam. Gdy skończył przeprosił jeszcze raz i powiedział, że nazywa się Zayn. Też się przedstawiłam, a on zaproponował mi herbatę i ciasto. Rozmawialiśmy, aż zadzwonił mój telefon. Okazało się, że to dzwoni moja przyjaciółka- współlokatorka i martwi się o mnie, bo wyszłam 2h temu po kawę, a jeszcze nie wróciłam. Uspokoiłam ją i pożegnałam się z chłopakiem. Na pożegnanie oddał mi już suchą bluzkę i dał mi jego numer telefonu. Wyszłam z domu nawet zapominając, że mam na sobie jego T- Shirt. 
Od jego domu do naszego mieszkania nie jest daleko, więc szłam około 10 minut. W drodze rozmyślałam o tym uroczym, przystojnym chłopaku, aż doszłam  do celu. W drzwiach powitała mnie Ally. Przytuliła mnie i powiedziała, że się martwiła, bo nigdzie mnie nie było. Przeprosiłam ją i weszłyśmy do małego saloniku.
-A tak w ogóle to co robiłaś i skąd masz na sobie męską koszulkę?- zapytała.
Więc wytłumaczyłam jej co się wydarzyło, a ona nadal męczyła mnie pytaniami.
-A jaki on jest?
-Przystojny?
-Umówiłaś się z nim?
Tak brzmiał kolejny stos pytań. Odpowiedziałam na wszystkie pytania i pochwaliłam się numerem telefonu.
-No to na co jeszcze czekasz wariatko?! Pisz lub dzwoń do niego.- krzyknęła moja przyjaciółka.
-Nie wiem... Nie będę się narzucać..- odpowiedziałam.
-Jak chcesz.- mruknęła.- Ale jeśli nie odezwie się do jutra to musisz napisać. Koniecznie.
-No dobra, dobra. Oglądamy jakiś film?
-Pewnie. A jaki?- spytała.
-Jakąś komedię romantyczną. Może być "Oświadczyny po Irlandzku"?- zapytałam grzebiąc w szafce.
-Mhm.
Więc zrobiłyśmy popcorn i w jak starych danych czasach usiadłyśmy na kanapie. Lecz moje myśli nadal podążały za tym niesamowitym chłopakiem. 

                                                     *                                 *
Wbijam do was z pierwszą częścią imagina. Mam nadzieję, że się podoba na wasze komentarze :D

niedziela, 11 sierpnia 2013

085. Liam

Hej wam :D Jestem tutaj nową adminką. Mam nadzieję, że spodoba się wam mój styl pisania i przyjmiecie mnie tu dobrze. Fajnie by było, widząc wasze komentarze pod moimi imaginami. :) Każdy ma inny styl pisania i mam nadzieję, że zaakceptujecie mój. To tyle, zapraszam na imagina :D

Moje życie jest to bani. Czasami zastanawiam się czy nie lepiej było by z nim skończyć. Nie czułabym strachu, bólu. Powód? Zacznijmy od tego, że gdy miałam około 4 lata, umarła mi matka. Nie miałam rodzeństwa, nikogo kto mógłby się mną zająć. Jedynie ojciec. Ojciec alkoholik. Tak, dokładnie tak. Całe dzieciństwo pamiętam go jak był nachlany. W dodatku bił mnie, a w wieku 12 lat zaczął mnie gwałcić. Trwało to do moich 18 urodzin, więc postanowiłam uciec z domu. Wyszłam około godziny 17.00. Chodziłam uliczkami Londynu zastanawiając się co mam ze sobą zrobić. Gdzie mam się podziać? Lecz moje rozmyślania przerwał gwizd. Obróciłam się i kilka metrów za mną stało kilku chłopaków, mniej więcej w moim wieku.
-Ulala. Patrzcie kogo nam tu przysłało.- Odezwał się jeden z obleśnych typów.
-Może masz ochotę się zabawić laleczko?- zapytał kolejny.
Nogi miałam z waty. Przestraszyłam się ich. Wiedziałam co chcą ze mną zrobić. To samo co ojciec robił ze mną przez sześć długich lat. Gdy byli już całkiem blisko mnie, gwałtownie zmieniłam kierunek. Zaczęłam biec tak szybko, że nawet nie zdałam sobie z tego sprawy. Niestety nie znałam dość dobrze obrzeży miasta i trafiłam w ślepy zaułek. Łzy pociekły mi strumieniem. Słyszałam już ich śmiechy. Serce i zamarło. Wyłonili się zza zakrętu.
-Przecież wiesz, że nam nie uciekniesz złotko.
-No chodź nie bój się nas.
Podeszli bliżej i okrążyli mnie. Jeden zaczął ściągać mi kurtkę, drugi wyrwał mi torbę. Wtem wyskoczyło, nie wiem nawet skąd, pięciu chłopaków. Sceny przelatywały mi przed oczami. Zaczęli się szarpać, ale ta piątka była silniejsza i tamci leżeli już nieprzytomni na chodniku. Jeden, który był w koszuli w kratkę, podał mi moje rzeczy.
-Chłopaki co z nią robimy?- zapytał.
-Nie wiem, Liam. Może, jeśli nie masz nic przeciwko, zabierz ją do swojego domu.- podpowiedział brunet o kręconych włosach.
-Ok. To chyba dobry pomysł.- powiedział, wziął mnie pod ramię i zaczęliśmy iść.
Wędrowaliśmy tak w krępującej ciszy.
-Och. Strasznie cię przepraszam. Nie przedstawiłem się. Jestem Liam Payne.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przed chwilą ktoś mnie chciał zgwałcić, a teraz idę z nieznanym mi chłopakiem do jego domu.
-A ty jak się nazywasz?- zapytał.
-Charlotte.
-Ładnie.- mruknął.
W świetle lamp ulicznych zobaczyłam, że jest całkiem przystojny.
-Pewnie dziwi cię cały ten obrót sytuacji. Co nie?- zapytał.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Usłyszeliśmy ich gdy wracaliśmy ze studia no i okazało się, że dobrze zrobiliśmy idąc tam gdzie wy. Mam do ciebie pytanie, choć może ono zabrzmieć dziwnie. Czy ty boisz się mnie?- zająknął się.
Nie dopowiedziałam nic.
-Tak wiem, jak to zabrzmiało.  Czy nie boisz się iść ze mną, czy wolisz zostać sama? Nie. Nie odpowiadaj. I tak bym cię zabrał.
Doszliśmy do celu. Liam przepuścił mnie w drzwiach.
-Czuj się jak u siebie. Poczekaj przyniosę ci coś do spania.- i zniknął w jednym z pokoi.
Usiadłam na kanapie przed kominkiem i zaczęłam płakać. Nie wiedziałem gdzie jestem, z kim jestem, a przed chwilą padłabym ofiarą gwałtu. Chłopak wrócił, podał mi jego dres i zobaczył, że płaczę. Usiadł koło mnie i przytulił mnie.
-Ja nic nie rozumiem.- wydukałam.
-Ćsii. Nie płacz. Jak się tam znalazłaś?
Przez cały wieczór rozmawialiśmy o moim życiu. Pierwszy raz poczułam, że ktoś mi współczuje, ktoś się mną przejmuje. Liam słuchał tego uważnie czasem przerywając mi pytaniami, czasem podając chusteczki. Bardzo dobrze się nim rozumiałam. Dzięki niemu odnalazłam siłę w sobie. Nocowanie u niego nie skończyło się tylko na jednym wieczorze...

środa, 17 lipca 2013

084. Zayn part 1

"Wiesz co jest gorsze do kłótni, wyzwisk, tłuczonych talerzy i trzaskania drzwiami? Obojętność. Milczenie wszystko pieprzy. Niszczy każdego..."


-Cały dzień masz zamiar siedzieć przed tym telewizorem?! - wrzasnęłam i wyrwałam Zayn'owi pilota z ręki, wyłączając jednocześnie ekran.
-Zostaw tego pieprzonego pilota! - warknął wstając z kanapy. Zamachnął się ręką, ale jednak zrezygnował i z głośnym hukiem drzwi wyszedł z domu.
     Szczerze? Od jakiegoś czasu strasznie się kłócimy, nawet o źle poskładane pranie czy nieumyte talerze. Niekiedy w furii Zayn potrafi mnie nawet uderzyć. Strasznie się zmienił. Odkąd One Direction przestało istnieć ze słodkiego, trzydziestoletniego mężczyzny zmienił się niemalże w tyrana. To boli. Bardzo. Nie fizycznie, ale psychicznie. Zaczął wywierać na mnie presję, której powoli nie wytrzymuję. Zaczynam się go bać, na prawdę bać. A żona nie powinna się bać męża, prawda?

     Dziś Zayn wrócił do domu pijany. I zgadnijcie co. Oczywiście nowa awantura!
-A ty znów siedzisz na krześle i czytasz te swoje pieprzone gazetki! - wrzasnął - Nie mogłabyś zrobić czegoś pożytecznego i na przykład przygotować mi coś do jedzenia? - wyrwał mi czasopismo, szarpnął abym wstała i popchnął w stronę lodówki, a sam włączył telewizor i rozłożył się na kanapie jak jakiś król.
-Gdybyś rano nie wyszedł z domu wiedziałbyś, że zdążyłam pozamiatać i umyć wszystkie podłogi, okna, zmienić firanki, pościel, pozmywać i uprasować pranie! Ale nie, to nic pożytecznego! - krzyczałam wściekła - Zrób sobie jedzenie czy co tam chcesz, ja idę do Danielle! - wzięłam klucze do auta i wyszłam z domu.

     Pomimo, że Dani już nie jest z Liamem mam z nią bardzo dobry kontakt. Jest jak moja starsza siostra.
     Wysiadłam z samochodu i zadzwoniłam do jej drzwi. Mimo późnej godziny w drzwiach powitała mnie szerokim uśmiechem, przytulaskiem i zaprosiła do środka.
-Co cię do mnie sprowadza? - spytała i zaprowadziła mnie do salonu.
-Cóż... - zawstydziłam się - Zayn znów się uchlał i się na mnie wydzierał. Danielle, ja już nie wytrzymuję. Chcę coś z tym zrobić, ale nie wiem co. - żaliłam się przyjaciółce
-Może poślij go na jakąś terapię? Bo nie obraź się, ale według mnie podchodzi to pod alkoholizm. - wyznała
-Wiem, też o tym myślałam. - odpowiedziałam - Ale nie jestem pewna.
     I na tym temacie rozmowa toczyła się dalej. Rozmawiałyśmy o różnych terapeutach, klinikach i sposobach leczenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło świtać. Pożegnałam się z brunetką i ruszyłam w stronę domu odespać nockę.

     Od mojej rozmowy z Peazer minęło pół roku. Tak jak mówiłyśmy, Zayn poszedł się leczyć. Ale... Nie pomogło mu. Na terapii był trzy miesiące. To prawda, przez ten czas nie pił. Ale gdy wrócił do domu, wszystko się zmieniło. Chlał do upadłego. Kilka razy w ciągu ostatnich trzech miesięcy zabierał go ambulans. Ja już nie wiem, co robić. Wczoraj byłam w kancelarii adwokackiej. Adwokat poradził mi, abym wzięła rozwód. Bo skoro już go nie kocham, nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Przeżyłam z nim osiem lat, ale już więcej nie dam rady. Tylko boję się mu tego powiedzieć..
-Zayn? - powiedziałam gdy tylko wróciłam z pracy - Zayn, jesteś w domu?
-Salon - usłyszałam w odpowiedzi. Tam też się udałam.
     Zastałam go leżącego na kanapie z piwem w ręku. 'Cóż za zaskoczenie...' pomyślałam. Lecz z jego twarzy było widać, że jest trzeźwy. Przynajmniej obędzie się bez stłuczonych talerzy, gdy dowie się, co zrobiłam. Na mojej twarzy wyraźnie malowało się zdenerwowanie. Chyba nie spojrzę mu w oczy...

♣♣♣

Hello! Jestem z nowym partowcem z Zaynem! Wiem, że teraz kompletnie olałam ten blog, przepraszam. Brak weny mnie zabija! Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
Proszę o komentarze! #muchlove

Skarllex ♥

sobota, 22 czerwca 2013

083. Liam

     Cała zapłakana przemierzałam ulice Londynu. Jak on mógł mi to zrobić?! Wyjechałam ledwo na trzy dni a on już sprowadził sobie do domu panienkę!. Ale to nie była 'jakaś tam' panienka. To była jego ex dziewczyna, z którą zerwał, by być ze mną. 
     Moje plany troszkę się zmieniły i zamiast wrócić pojutrze w południe wróciłam dziś wieczorem. Bardzo cieszyłam się, że wreszcie zobaczę mojego ukochanego, że go przytulę, poczuję jego zapach, usłyszę jego głos, posmakuję jego ust. 
     W domu było ciemno, tylko z pokoju mojego chłopaka dochodziły jakieś dźwięki, jakby ciche pomruki. Postanowiłam to sprawdzić. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam jak Samantha, jego była robi mu dobrze ustami. Gdy tylko mnie zobaczyli od razu się od siebie odsunęli. On zaczął zaprzeczać, że to nie tak, że ona go do tego namówiła, podczas gdy ta suka zaczęła się ubierać. Ale jak mogłam uwierzyć w te brednie?! Przyłapałam ich przecież na gorącym uczynku! Po chwilowym szoku dotarło do mnie to, co się właśnie stało i łzy mimowolnie zaczęły lecieć z moich oczu. Wybiegłam z pokoju Andrew i wpadłam do mojego. Szybko spakowałam  do walizki najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z mieszkania. 
    Nogi powiodły mnie do parku, w którym często przesiadywałam. Usiadłam pod ogromnym dębem. Tak, jest ulewa, burza a ja siedzę sobie pod drzewkiem. To głupie, ale chciałam zginąć. Wiedziałam, że już mu nie wybaczę. On był dla mnie całym światem, sercem i duszą. Kochałam go całą sobą, a co on dał mi w zamian? Zdradę! 
     -Co taka piękna dziewczyna robi sama w parku, w burzę, z walizką i to jeszcze o tej godzinie?-spytał męski głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście, siedziałam tu już bite trzy godziny. 
-Siedzę. Nie widać?-spytałam z nutką ironii. 
     Podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną. Jego brązowe oczy były pełne troski, włosy miał tego samego koloru co oczy, krótko przystrzyżone. Jego rysy twarzy były bardzo ładne-takie delikatne... Dość wąskie usta i zgrabny nos dopełniały policzki, lekko już zaróżowione od chłodnego deszczu. 
-Ale nie siedzisz tu bez powodu, mam rację?-ukucnął i podniósł mój podbródek-płakałaś? Coś się stało? 
     W tamtym momencie nie wytrzymałam-zaniosłam się płaczem i schowałam głowę w jego ramię. Gdy trochę się uspokoiłam postanowiłam opowiedzieć mu całą historię: od poznania, pierwszej randki, zostania parą aż do dziś. Chłopak cały czas słuchał-nie przerywał. Czasem tylko pokiwał głową w geście zrozumienia. Był na prawdę miły. Nie każdy chłopak tak by się zachował, prawda? Przedstawił się jako Liam i zaproponował, że zawiezie mnie do jego domu-tam wyschnę, napiję się gorącej czekolady i razem obmyślimy, 'co z tym fantem zrobić'. 
-Ale ostrzegam-powiedział prowadząc mnie do auta-mieszkam jeszcze z czwórką innych chłopców. Oni są totalnymi szaleńcami, więc nie przestrasz się ich, ok?
-Ok-odpowiedziałam i ruszyliśmy w drogę. 


     Od tamtej pory mieszkam razem z One Direction. Mam tam własny pokój i łazienkę, a w zamian za gościnę przystanęli na moją propozycję: będę im gotowała, sprzątała i prała. Nie przeszkadza mi rola 'gosposi' w ich domu, chociaż już nie raz zdarzało się, że musiałam sprzątać ich wymiociny z podłogi, gdy za mocno zabalowali. 
     Pomimo wszystko bardzo mi się tam podoba. Świetnie dogaduję się ze wszystkimi członkami zespołu. Są śmieszni, weseli, mili i pozytywnie zakręceni! To wszystko razem, połączone w piątkę chłopaków daje prawdziwy dynamit-na scenie jak i poza nią. 

     Przez cały ten czas prawie zapomniałam o Andrew i tak szczerze to nie interesuje mnie to, co on teraz robi. Kilka razy próbował ze mną porozmawiać, ale zawsze go olewałam. I dobrze mu tak, niech też trochę pocierpi. 


♣♣♣
Końcówkę spieprzyłam, z resztą tak jak cały imagin :( Przepraszam 

Skarllex ♥

Kilka informacji :)

Hello!



Jestem już, wróciłam z nową siłą do pisania i kilkoma nowinkami! Więc:

Po 1. i najważniejsze, postanowiłam usunąć dwie adminki: Emily i Majkę. Podczas mojego urlopu-a to był miesiąc- nic się na blogu nie pojawiło. Nic a nic. ŻADNEJ NOTKI.
Pewnie teraz myślicie 'a co z Wiką? Ona też nic nie dodawała' Otóż Wika poinformowała na swoim blogu, iż ma problemy z internetem, szlabany za oceny itp. i ledwo co wchodzi na kompa. Rozumiem to i jej nie wyrzucam.

Po 2. Na prawdę przepraszam za mój urlop. Nie miałam ani weny ani chęci naskrobać cokolwiek. No wiecie: szkoła, oceny, ostatnie poprawki itp. Do tego na zielonej poznałam takiego fajnego chłopaka, rok młodszego ode mnie i po prostu się zakochałam. przez cały ten czas pisaliśmy i... dziś jesteśmy parą <3 Także ten, no, brak czasu, przepraszam ;___;

Po 3. Nowa nazwa i adres bloga. Cóż, postanowiłam, że przydałby się adres krótszy i oto z illtakeyoutoanotherworldimaginy.blogspot.com powstało polish-imagines-1D.blogspot.com! Krótki i mam nadzieję prosty adres jest, nazwa też zmieniona! Z "I'll take you to another world" na "Polskie imaginy o Noe Direction ♥"! Mam nadzieję, że  to nie przysporzy wam kłopotów ze znalezieniem tego bloga :)

Po 4. Kolejny imagin już się szykuje! Czekajcie cierpliwie!

Po 5. NABÓR NA STAŻ ZNÓW OTWARTY!  Wejdźcie do zakładki 'NABÓR' i czytajcie!



Kocham Was, Skarllex ♥

czwartek, 23 maja 2013

082. SUCHARY ;p

Wybaczcie, że musieliście czekać, ale brak weny, zawody i nauka mnie wykończą ;c
A tak z całkiem innej beczki, podam wam kilka sucharów! ;p Proszę o komentarze!

~~*~~
1. Idzie Malik koło lustra i się nie przejrzał

2. Kim będzie Niall w przyszłości?
Dietetykiem!

3. Louis: Nie lubię marchewek!

4. Harry: Falalalalalalala, ja wcale nie jestem zboczony!

5. Jak nazywa się nerka Liama?
Directionerka!

6.*nauczycielka na sprawdzianie*
ona: poprawne odpowiedzi macie zaznaczyć ptaszkiem!
Harry: No dobrze, ale długopisem też można, nie?

7. Zayn: Nie pierdol, wcale się nie upiłem!
reszta:NAPEŁNIŁEŚ WANNĘ WODĄ I WRZUCIŁEŚ TAM LUX KRZYCZĄC, ŻE TRZEBA TOPIĆ DZIECI!

8. Niall: Nie b...
Louis: Tak, byłeś aż tak pijany!
~~*~~

Przepraszam, są głupie i wcale nie śmieszne ;__; Nie wiem, co się ostatnio se mną dzieje. Brak mi pomysłów i chęci na cokolwiek i zastanawiam się nad tym, czy nie zaprzestać pisania...

sobota, 18 maja 2013

081. Harry 18+

      Ostre hamowanie. Włączone poduszki powietrzne.
       – Zabijesz nas, Harry! – warknęłam – Albo to moi rodzice zabiją nas, bo jedziemy ich samochodem bez ich wiedzy, niszcząc go totalnie i... cholera! To dżdżownica? – zapytałam, z niedowierzaniem patrząc na kokpit czarnego mercedesa.

       – Przecież mam prawko... – wypiął dumnie pierś.

       – ...które dostałeś dzisiaj rano po jedenastu nieudanych próbach – wtrąciłam z przekąsem.
       – Ale i tak mnie kochasz. – zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
       – No wiesz, muszę się zastanowić, Harry... – zaśmiałam się i moje usta powędrowały do jego warg. On z tyłu zamknął drzwi i na chwilę się ode mnie odkleił, by zaraz przekręcić klucz w stacyjce. Popchnęłam wejście do samochodu. Zamknięte.
       – Potwór! – zachichotałam. Przerwał mi namiętnym pocałunkiem. Objęłam nogami jego biodra i wymacałam rączkę, którą oddalało się oparcia foteli i ustawiłam to na maxa. Z samochodu zrobiło się "mini łózko". Wsadził mi duże ręce pod cienką podkoszulkę i sprawdził, czy mam na sobie stanik. Poczułam, jak biustonosz powoli zsuwa się w dół. Nie pozostałam mu dłużna i szybko ściągnęłam z niego t-shirt. Położył się, a ja usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam całować jego szyję, jednak po chwili zjechałam na jego klatkę piersiową. Zdjął ze mnie jeansy. Obrócił się tak, że teraz to on był na górze. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbył się mojej koszulki. Powoli rozpięłam jego rurki i zrzuciłam je. Teraz oboje byliśmy tylko w dolnej partii bielizny. Chwycił w dłoń moją pierś i delikatnie ją ugniótł. Jęknęłam cicho, podniecona.
       – Chwila – szepnął i rozejrzał się niespokojnie.
       – Mamy przyciemniane szyby, baranie. – zaśmiałam się.
Przejechał nosem po moim brzuchu, wodząc po nim przy okazji językiem. Zmusiłam go, by na mnie spojrzał i mocno go pocałowałam. Ostrożnie, lekko zagryzłam jego wargę, na co odpowiedział chichotem. Wsunęłam palce w jego bokserki i zdecydowanym ruchem je ściągnęłam. On, nie przerywając przyjemnej czynności, wyjął ze swoich spodni leżących gdzieś niedaleko paczuszkę prezerwatyw.
       – Obejdzie się – wymruczałam mu do ucha i rzuciłam gumki na kokpit.
       – Skoro tak uważasz...
Przejechał palcem po moich koronkowych majtkach i, bawiąc się chwilę, zdjął je ze mnie. Postanowiłam przejąć inicjatywę i obróciłam się. Wsadziłam sobie do buzi jego "koleżkę" i zaczęłam się bawić językiem, poruszając nim rytmicznie w dół i w górę. Jęknął podniecony i po kilku chwilach znów wrócił na wcześniejsze miejsce. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oboje usiedliśmy. Przejechałam palcami po każdym mięśniu i tatuażu lokatego. Pociągnął moje biodra w dół, swoje zaś w górę i zaczął we mnie wchodzić. Najpierw delikatnie, jakby się bał, że coś mi zrobi. Potem zaczęło się to przeradzać w coraz bardziej dzikie. Krzyczałam i jęczałam, żeby nie przestawał. Zadawał coraz to ostrzejsze pchnięcia. Poczułam się spełniona. Przyśpieszyłam opadanie moich bioder i wtopiłam paznokcie w skórę jego pleców. Przejechałam po nich. Mężczyzna odsunął się i oboje, mniej więcej kilka sekund po sobie wypuściliśmy orgazm. Zdyszani położyliśmy się na fotelu. Zaczął masować mi plecy i wodzić rękoma po moich intymnych miejscach.
       – Byłaś niesamowita, [T. I].

Od Emily Styles; Dawno nie było erotycznych, no to...

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Więc, przyjmuję zamówienia. Piszcie, a postaram się szybko napisać.

080. Harry




"Miłość od pierwszego wejrzenia kończy się często małżeństwem do ostatniego westchnienia."

        Zima. Biały puch okrywa wszystko wokół, mróz szczypie w policzki. Jednak pomimo tego ja i tak kocham ta porę roku. Gdy byłam mała lepiłam z rodzicami bałwany, rzucaliśmy się śnieżkami i robiliśmy orły na śniegu. W zimę też zginęli. Jednak gdyby nie ich wypadek, nie poznałabym Harry'ego. Ten szatyn z burzą loków na głowie pomógł mi się podnieść po ich śmierci, pokazał, że życie nadal może być piękne...

- TI! Pośpiesz się! – poganiała mnie moja rodzicielka. Szybko zebrałam swoje rzeczy i zbiegłam na dół, gdzie przy drzwiach stał stos kolorowych walizek. Spojrzałam na mamę. Zawzięcie szukała czegoś w torebce, klnąc przy tym jak szewc. Jak mniemam trwały poszukiwania kluczyków do samochodu…
- Zdajesz sobie sprawę, że tata już dawno siedzi za kierownicą? – uniosłam brwi ku górze.
- A no rzeczywiście… Gdzie ja mam głowę? – westchnęła głęboko. – No już, już. Szybciutko, bo się spóźnimy na samolot. – wprost wypchnęła mnie za drzwi.
            Płatki śniegu przylepiały mi się do włosów i pokrywały większą cześć czarnego płaszcza, który w tym momencie na sobie miałam. Powoli wsiadłam do pojazdu, zapięłam pasy i włożyłam do uszu słuchawki. Rozbrzmiewały pierwsze dźwięki Dani Kalifornia, Red Hot Chili Peppers.
- Getting born in the state of Mississippi. Papa was a copper. And Mama was a hippie. In Alabama she would swing a Hammer. Price you gotta pay when you break the panorama… - zaczęłam nucić pod nosem i przymknęłam powieki. 

Mam jakiś dziwny sentyment do tej piosenki. Za każdym razem, gdy ją słyszę przypomina mi się tamta chwila…

Nagle poczułam silne uderzenie. Gwałtownie otworzyłam oczy i spostrzegłam, że nasz samochód wpadł pod ciężarówkę. Cały przód był wgnieciony, a rodzice stracili przytomność. nie mogłam się poruszyć. Krzyczałam, piszczałam i starałam się nie rozpłakać. Niestety. Na marne. Po moich policzkach polał się strumień słonych łez. Jedyne co pamiętam dalej to ciemność. Ciemność, która przesądzi o moim losie...
~*~
             Obudziłam się w szpitalu. Wszystko mnie bolało. Otaczały mnie białe ściany. Jedyne co pamiętałam, to widok nieprzytomnych rodziców.
- Panie doktorze, obudziła się. - usłyszałam zachrypnięty, męski głos. Obróciłam się w stronę skąd dochodził i ujrzałam wysokiego szatyna o kręconych włosach, z zielonymi oczami i pełnymi, malinowymi ustami. Ubrany był w biały fartuch. Pielęgniarz. Tak sądzę.
- Co z moimi rodzicami? - spytałam cicho. Mój głos był słaby. Ledwo co mogłam cokolwiek wydusić.
- Przykro mi... Nie żyją. - chłopak spuścił głowę w dół. W moich oczach zebrały się łzy. "Nie, to nie może być prawda..." - pomyślałam. "Oni żyją! Zaraz tutaj przyjdą!" - krzyczała moja podświadomosć, jednocześnie próbując oszukać rzeczywistość. - Wiem jak się teraz czujesz. Też straciłem rodziców w wypadku. Ale.. to nie jest jeszcze koniec świata. - usiadł przy moim łóżku i chwycił mnie za dłoń. - Wszystko się ułoży.
- Nie ma ich. - szepnęłam bardziej do siebie, niż do niego. Nic nie odpowiedział. Poprawił mi tylko poduszkę i pierw wstając ze szpitalnego, białego taboretu wyszedł. 

             Parę dni później odbył się ich pogrzeb. Stałam przy ich trumnie, a po moich policzkach płynęły łzy, których w jakikolwiek sposób nie mogłam powstrzymać. Ludzi składali mi kondolencje, a ja tylko pomrukiwałam 'mhm', 'tak', 'poradzę sobie'... Właśnie straciłam dwie najbliższe mi w życiu osoby, ale tak, poradzę sobie.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam znajomy głos. 
- Co tutaj robisz? - mruknęłam i wbiłam wzrok w czubki swoich butów. 
- Przyszedłem... Do ciebie... - nabrał powietrza w płuca, a po chwili z powrotem, głośno je wypuścił. - Dasz sobie sama radę? Masz dopiero siedemnaście lat...
- Skąd to wiesz? - warknęłam spoglądając na niego. W tym momencie zauważyłam jaki jest przystojny. Gładka twarz, której policzki są zaczerwienione i piękne oczy, w których tlą się iskierki... współczucia?
- Jestem pielęgniarzem, opiekowałem się tobą, przez ten czas, gdy byłaś w śpiączce. - uśmiechnął się lekko. - To jak? Poradzisz sobie sama?
- Nie. Oczywiście, że nie... Co to za głupie pytanie? - prychnęłam.
- Przepraszam, więcej nie będę. - poprawił swoje włosy. - Chodź. - wyciągnął w moją stronę rękę.
- Gdzie?
- Zobaczysz... - przygryzł dolną wargę.
- Nie znam cię i od tak mam ci zaufać? - zacisnęłam usta w wąską linię, po czym chwyciłam jego dłoń. - Zaryzykuję.
              Pociągnął mnie za sobą. Przeszliśmy przez cały cmentarz, minęliśmy kościół i zatrzymaliśmy się dopiero na skraju lasu. Zdziwiłam się. No i jednocześnie wystraszyłam... Wokół nas rosły tylko drzewa. Nic więcej. Rozejrzałam się nerwowo.
- Nie bój się. - usłyszałam cichy szept koło mojego ucha. Jego ciepły oddech na mojej szyi przyprawiał mnie o dreszcze. Przyjemne rzecz jasna... - Zamknij oczy i otwórz je dopiero, gdy ci pozwolę. - poprowadził mnie do przodu.
               Szliśmy w milczeniu. Słychać było tylko bicie jego serca i mój oddech. Jego dłoń była ciepła. Idealnie pasowała do mojej, małej, chłodnej ręki.
- To tutaj. - zatrzymał się w pewnym momencie. Otworzyłam powoli oczy i ukazał mi się niesamowity widok na Londyn. Nie wiem gdzie byliśmy. W każdym bądź razie z tego klifu doskonale widać całą panoramę tego miasta.
- To jest cudownie. Skąd znasz to miejsce? - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.
- Widzisz te dwa krzyże? - wskazał głową na obiekty za mną. - Moi rodzice. Tutaj zginęli i tutaj ich pochowano. - wzruszył ramionami. - Ale ja się nie poddałem. Każdy z nas ma jakąś ranę, każdy jest jakoś skaleczony, czy przez życie, czy przez drugiego człowieka. Każdy z nas chociaż raz nie mógł wytrzymać z bólu, który rozrywał go od wewnątrz. Każdy z nas płakał wniebogłosy. Każdego z nas zjada frustracja, bo jest bezsilny w danej kwestii. Każdy z Nas cierpi, jesteśmy tylko ludźmi. Zwykłymi, szarymi istotami, które kochają, nienawidzą, i czują, i właśnie to Nas zabija. Uczucia. - spuścił głowę w dół i pozwolił, by jego loki opadały mu na twarz. - Nawet nie wiem czemu ci to wszystko mówię... Może dlatego, że miałem dokładnie tyle lat co ty, gdy zmarli. Nie radziłem sobie. Próbowałem popełnić samobójstwo. Uratowali mnie sąsiedzi. Nie chcę byś popełniła mój błąd. Co z tego, że cię nie znam? Mam tendencję do martwienia się o wszystko i wszystkich. – zaśmiał się, po czym podszedł do mnie i uniósł mój podbródek ku górze. Jego oddech ogrzewał moją twarz, a usta zbliżały się do moich. Już po chwili poczułam ich smak. Zatopiłam się w jego lepkich wargach. Nasze języki zaczęły współpracować. Nie liczyło się nic. Tylko my dwoje. Co z tego, że mróz szczypał w policzki, śnieg wirował w powietrzu, a my tam marznęliśmy? Grunt, że byliśmy razem. Wreszcie znalazłam kogoś kto mnie zrozumie…

- O czym tak myślisz? - spytał Harry siadając obok mnie.
- O naszym pierwszym spotkaniu, pocałunku... - zaśmiałam się. - Pamiętasz to?
- Jakbym mógł zapomnieć? W końcu dopiero na trzeciej randce spytałaś się mnie o imię. - pocałował mnie w czubek głowy. - Kiedy to było...
- Dawno, dawno temu...
~`~`~`
I co myślicie? Mi się w miarę podoba. Chociaż Harry'ego nie ma za dużo.:* Przepraszam, ze w ostatnim czasie nic nie dodaję, ale rozumiecie: szkoła, oceny itp. A zagrożenie z matmy samo się nie poprawi. Haha. Dobra. Mniejsza o to. 6 komentarzy - następny imagin. A tak ni chu*ja żebym wstawiła.xoxo

czwartek, 16 maja 2013

079. Louis

Wcale a wcale nie komentujecie! WSTYD I HAŃBA! Dlatego imagin jest tak późno...
Imagin z dedykacją dla ANONIMKA, który poprosił o to pod poprzednim imaginem. Miał być +18, ale nie mogłam niczego takiego sklecić. Chyba ja już nie będę takich pisała...
ORAZ DLA MOJEGO KOCHANEGO SŁONECZKA, @natt_lipsbloow. KOCHAM CIĘ SKARBECZKU ♥♥♥
~~*~~

-Aaaaagh!-jęknęłam i wbiłam paznokcie w tylną kanapę Range Rover'a Louisa, tym razem ze zdwojoną siłą.-Szybciej kochanie! Już długo nie wytrzymam!
-Staram się, ale nie postawię syreny na dachu ani nie krzyknę przez megafon "Z DROGI, MOJA ŻONA RODZI!", aby ludzie dali mi miejsce do szybkiego dotarcia do szpitala.-odpowiedział i jeszcze bardziej skupił się na manewrowaniu między samochodami.
-Wiem... AŁĆ!-chwyciłam się za brzuch, który jeszcze porządnie nie urósł.
     To był dopiero początek ósmego miesiąca mojej ciąży. Nie wiem dlaczego Savannah-bo tak nazwaliśmy naszą córeczkę-pcha się już na świat. Źle jej tam?!
     Skurcze coraz bardziej się nasilały, wody powoli odchodziły. Savi przewracała się w moim brzuchu, miałam bardzo złe przeczucia. Na całe szczęście Tommo przed chwilą zaparkował na podjeździe i w tej chwili wracał ze sztabem lekarzy i łóżkiem. Starali się przenieść mnie jak najdelikatniej, ale oczywiście bolało. Jak cholera. Dalej pamiętam tylko kobietę ubraną cała na biało, która podała mi jakiś środek na sen. Później już tylko ciemność...

                                        *perspektywa:Lou*

                                                     

-Który miesiąc?-spytał lekarz, który akurat był na dyżurze.
-Ledwo skończył się siódmy. Znaczy, początek ósmego. Coś się stało?
-Na razie nic nie wiemy. Trzeba zrobić prześwietlenie, ale wydaje mi się, że bez cesarki się nie obejdzie-pobladłem.
-Ale wszystko będzie dobrze, tak?-dopytywałem się. Było widać, że ten facet ma mnie powoli dość.
-Nie mogę panu niczego zagwarantować. A teraz przepraszam, muszę iść. Gdy tylko będzie coś wiadomo pielęgniarka panu o tym powie. Jak na razie żegnam-powiedział i udał się... gdzieś.
     Zostałem na szpitalnym korytarzu sam, cały roztrzęsiony i pełen obaw. Bardzo bałem się, że coś stanie się moim kobietom-[T.I] i tej JESZCZE nienarodzonej. Powtarzałem sobie w duszy, ze to nie jest możliwe, że to się nie stanie. Modliłem się, aby nic złego się nie wydarzyło. Moja rozmowa z Bogiem wyglądała mniej więcej tak:
     "Wiem, że nie chodzę do kościoła i na prawdę rzadko... No dobra-wcale się do ciebie nie zwracam, ale to jest wyjątkowo ważne. Proszę cię, błagam, niech one z tego wyjdą! Kocham je najbardziej na świecie! Jeśli coś im się stanie to... Nie wiem, co wtedy. Będę najnieszczęśliwszym facetem na Ziemi.
     Ja się poprawię! Będę chodził do kościoła itp., tylko BŁAGAM CIĘ! Niech wszystko będzie dobrze..."
     No, mniej-więcej. moje zamyślenie przerwała pielęgniarka, którą przysłał tamten lekarz-tak jak obiecał.
-I?-wstałem, gdy tylko ją zobaczyłem
-Dziecko nie ma w pełni wykształconych narządów, ponieważ urodziło się jako wcześniak, ale jest zdolne żyć. Teraz leży w inkubatorze a pana żona jest w śpiączce, bo straciła za dużo krwi. Ale spokojnie, wszystko w porządku. Mała poleży tu około trzech miesięcy i będziecie mogli ją państwo zabrać do domu.
-Jak dobrze! Dziękuję pani!-uściskałem ją i pocałowałem w polik.
-Chce pan zobaczyć córeczkę?
-Oczywiście. Mogę?
-Tak. Proszę za mną. Ale niech się pan zachowuje cicho!-ostrzegła i zaprowadziła mnie pod odpowiednie drzwi.
     Zobaczyłem malutką istotkę, która spokojnie spała. Była taka... bezbronna, słaba, delikatna. Miała zamknięte oczka i pieluszkę na sobie. Wyglądała bardzo uroczo. I pomyśleć, że to była właśnie moja córka! Kocham dzieci i mam nadzieję, że Savannah nie jest ostatnim maluchem, którego spłodziłem razem z [T.I].

~~*~~
I jak? Podoba się? Według mnie nie jest najgorszy :)

NOWY WYGLĄD BLOGA!
Podoba wam się? Mnie osobiście bardzo :) SETYVGUBHBHVGCXDRSDBHBGVYDXRSDVYGBUHNIJHBU!

ZASADA!: 11 komentarzy=następny imagin by Skarllex :)



Skarllex ♥

piątek, 10 maja 2013

078. Liam

Przepraszam, brak weny ;________;

                                                                ♣♣♣

-Cześć chłopcy!-krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg ich domu.
-[T.I]!-usłyszałam ich głosy dochodzące z salonu, toteż tam właśnie się udałam.
     Siedzieli wszyscy razem na kanapie grając w jakąś grę na konsoli i zajadając się małymi kanapeczkami w kształcie trójkątów. "Jak dzieci..." pomyślałam.
-Mogę się dosiąść?-spytałam i nie czekając na odpowiedź klapnęłam na fotel, wzięłam sterownik do ręki i zaczęłam bawić się z nimi.
-WYGRAŁAM!-wydarłam się odtańczając taniec zwycięstwa.
-Coś ty dzisiaj taka szczęśliwa?-spytał Hazz dźgając mnie dla żartów palcem w brzuch.
-Chcecie wiedzieć?
-Pewnie!-powiedzieli chórem.
-No więc...-wstrzymałam oddech-idę jutro na randkę!
     Wszyscy oprócz Liama podskoczyli do góry i zaczęli mnie ciskać, gratulować i zasypywać pytaniami.
-Dobra, cicho wszyscy!-Louis podniósł głos-Po kolei. Najpierw ja. Jak on się nazywa?
-Matt Anderson. Takie ciacho...-jęknęłam.
     W szale odpowiadania nie zauważyłam, że nigdzie nie ma Liama. Niestety, było już tak późno, że nie mogłam go poszukać. Inaczej nie wyspałabym się na randkę! Szybko wyszłam z willi chłopaków i udałam się do swojego domu. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, przebrałam się w pidżamkę i odpłynęła w błogi sen...


-Randka z Mattem udała się wspaniale. On jest taki uroczy i słodki!-opowiadałam moim przyjaciółkom po powrocie-Najpierw zabrał mnie do kina a później na romantyczną kolację o jego domu!
-A co z Liamem?-spytała Pattie
-A co ma być?
-Przecież widać, że mu się podobasz. I ty o tym wiesz.-dodała Mollie-Pogadaj z nim
-No dobra, dobra, pogadam...-westchnęłam


-Liaś, Pattie wyszła z inicjatywą, że ci się podobam. Dziwne, nie?-zaśmiałam się, gdy weszłam do jego pokoju.
-No wiesz...-zarumienił się.
-Co?
-To nie była inicjatywa...-Payne był wyraźnie speszony tą całą sytuacją
-Chcesz mi coś powiedzieć..?-podniosłam brwi do góry w geście wyczekiwania.
-To była prawda. Kocham cię...-zbliżył swoje usta do moich, ale w ostatnim momencie go odepchnęłam.
-Słuchaj, to urocze, ale ja tego do ciebie nie czuję. Moją miłością jest Matt, a nie ty. Przykro mi...
-Wszystko ok. Wiedziałem, że tak będzie..-spuścił głowę.
-Ej, nie martw się. Uszy do góry!-uśmiechnęłam się-Jestem pewna, że kiedyś spotkasz swoją wielką miłość. Ale to nie będę ja.

                                                                 ♣♣♣

Badziewny ;______; Ale i tak prosze o komentarze!

Skarllex ♥

poniedziałek, 6 maja 2013

077. Zayn, part 2.

~ Drogi pamiętniku...


Och, ja już nie wytrzymuję. Najpierw tyle czasu męczyłam się, aby o nim zapomnieć. Mnóstwo czasu zajęło mi posklejanie mojego serca, które w jednej chwili rozbiło się na miliony kawałeczków! A wszystko przez ten jeden dzień! Najchętniej wymazałabym to z pamięci...

- [T.I.], dobrze się czujesz? Strasznie blada jakaś jesteś dzisiaj... Może lepiej nie idź dzisiaj do szkoły...- Powiedziała moja mama, gdy zobaczyła mnie w kuchni. Ale ja byłam już przygotowana i ani myślałam, aby wrócić do łóżka! Z resztą, kujonki zapewne tak mają.
Dodatkowej otuchy dodawała mi myśl, że w szkole spotkam JEGO. MOJEGO ukochanego. Jak się potem okazało, FAŁSZYWĄ ŚWINIĘ!
W szkole dzień jak codzień. Kolejne nudne lekcje, które dla mnie były nadzwyczaj fascynujące, hałaśliwe przerwy, podczas których siadałam w kącie i czytałam... Byłam odwrotnością całego świata.
Przez cały dzień nie spotkałam Zayna. A szkoda, zależało mi na tym.
Wychodząc ze szkoły, wiadomo, po zostaniu na tysiącu dodatkowych zajęć, kółek tematycznych itp., usłyszałam znajomy głos. Głos Zayna.
- No dalej, pocałuj mnie.- Wychyliłam się zza szafek, ale tak, aby mnie nie zauważył.
- Ale Ty masz przecież dziewczynę...- Powiedziała blondynka, którą przycisnął do ściany.
- Dziewczynę?
- No, [T.I.].
- Serio sądzisz, że ze sobą chodzimy?!- Zaśmiał się.
- A nie?
- Oczywiście, że nie! Jestem z nią tylko po to, aby mieć zawsze materiał na lekcje, a potem dobre oceny na koniec, nic przy tym nie robiąc.
- Sprytne. Ale czy ona nie powinna o tym wiedzieć? Pomyśl sobie, co ona sobie pomyśli, gdy to usłyszy. Jak się poczuje...
- Ona nic nie czuje. Jest jak cyborg. Jest po prostu głupią, tępą maszyną, którą wykorzystuję. A teraz daj buzi.- Wbił się namiętnie w jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek. Odruchowo dotknęłam ręką swoich warg. We mnie aż kipiało ze złości. We łzach pobiegłam do domu.
 Nazajutrz był ważny sprawdzian. Powiedziałam sobie, że nie dam się omamić jakiemuś głupiemu chłopakowi, nie jestem robotem! Podałam mu złe odpowiedzi. Niestety to nie był dobry pomysł...
Dzień oddania sprawdzianów. Ja oczywiście dostałam "A". Zayn "F". Wściekł się na mnie  za to.
- Ups, chyba złe odpowiedzi Ci podałam.- Zachichotałam.
- Pożałujesz.- Powiedział, zerwał się i nie zważając na uwagi nauczyciela, wyszedł.
Kolejny dzień. Weszłam do szkoły. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli i śmiali się ze mnie. Czułam się okropnie! Nie wiedziałam nawet, o co im chodzi! W końcu podeszła do mnie jedna dziewczyna i wszystko mi wytłumaczyła,
Okazało się, że Zayn rozpuścił okropne plotki na mój temat. M. in. to, że całuję jak ślimak czy że nadal bawię się lalkami Barbie i one zastępują mi znajomych. To wszystko była nieprawda! Ale oni nie chcieli mi wierzyć. Wierzyli temu oszustowi. W dodatku, gdy na lekcji podszedł do tablicy, odwrócił się, powiedział, że z nami koniec, jestem do niczego, po czym na tablicy napisał "We are never ever getting back together". Rozpłakałam się i uciekłam do domu.

Po tych wydarzeniach przestałam chodzić przez jakiś czas do szkoły, cały czas miałam wagary, dopóki mnie nie złapała policja. Po tym miałam nauczkę.


A teraz co? Ledwo, co się po tym debilu otrząsnęłam, a on znowu pojawia się w moim życiu. Mówi, że mnie kocha, abyśmy do siebie wrócili. Że żałuje swojego błędu. Że się poprawi. Ale ja mu nie wierzę. Parszywa świnia. Jeszcze nie wie, z kim zadarł.
Ale jednak jest jakaś część mnie, która nadal go kocha. Sama nie wiem, co powinnam zrobić...~



Zamknęłam pamiętnik, bo usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam JEGO. Z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa, że przyszedł. Że jednak mu na mnie zależy. Chyba...
A z drugiej aż syczałam z nienawiści. Emocje mną tak szarpały, że nie mogłam ich opanować.
- [T.I.], przepraszam...- No i znowu ten sam temat. Mam już tego dosyć. Ale nie chcę, aby przestał...


~*~


No, taki dziwny wyszedł. Będzie jeszcze jedna część. A wy, co sądzicie? Podoba się? I chcecie, aby oni byli na koniec razem czy aby się rozeszli? Czekam na wasze propozycje.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ.


Z kim kolejny imagin?
O Bosz, ale leje -,- No i cały czas się błyska!
See you <3
Wika.

niedziela, 5 maja 2013

076. Zayn part 2.

Jestem :) Proszę o komentarze! To tylko chwilka a bardzo motywuje! xx

~~*~~
-Zayn?-zapukałam do jego drzwi i pociągnęłam za klamkę. Najwidoczniej się zamknął-Zayn, proszę cię, otwórz. Chcę pogadać...
-Zostaw mnie samego. Nie zrozumiesz o co mi chodzi-jego głos był załamany. Wydawało mi się, że płakał.
-Nie zrozumiem, jeśli mi nie powiesz. Zayn, otwórz.-pozostawałam nieugięta
-Nie. Powiedziałem, idź.-wtedy wpadłam na genialny pomysł. Malik zawsze zamykał się w pokoju i wyjmował klucz, ale ja miałam jeden, zapasowy. Dał mi go rok temu, gdyby coś się stało. Delikatnie włożyłam go do dziurki i przekręciłam najciszej jak umiałam. Nacisnęłam na klamkę ponownie i drzwi uległy, otwierając się bez najmniejszego skrzypnięcia. Czarnowłosy leżał na łóżku plecami do góry, głowę miał przekręconą w stronę lewej ściany, przeciwnej do drzwi.

                                             *Perspektywa: Zayn*

     Obróciłem się, kiedy obok mnie ugiął się materac. Siedziała na nim [T.I], przyglądając mi się z troską. Jak ona to zrobiła?! A no tak, kluczyk...
-Nie słyszałaś, co do ciebie powiedziałem?-podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Słyszałam.-odpowiedziała-Ale się do tego nie zastosuję.-odgarnęła kilka kosmyków włosów, które spadły niesfornie na jej czoło-Proszę, powiedz, co ci jest? Przez ostatnie kilka dni dziwnie się zachowujesz.
-Nie zamierzasz odpuścić?-spytałem z nutką nadziei w moim drżącym głosie.
-Nie.
-No dobrze, ale nikomu o tym nie mów. Obiecujesz?
-Obiecuję-podniosła dwa palce prawej ręki w górę.
-Od jakiegoś czasu mnie i Perrie się nie układa...
-Dało się zauważyć...-przewróciła oczami
-Nie przerywaj!-syknąłem-Ona staje się o wszystko zazdrosna. Zrobiła mi awanturę, że odkąd przyjechałaś, "nie mam dla niej czasu i zajmuję się tylko tobą". Ale to chyba normalne, w końcu nie widzieliśmy się przez dość długi okres czasu.
     Gdy chciałem zabrać ją na jakąś kolację:właśnie dzisiaj, powiedziała, że już jest umówiona z Jaymi'm, moim kuzynem. Powiedziała też, że on na pewno lepiej się nią zajmie i że to koniec-po moim policzku popłynęła słona łza, która natychmiast została starta przez kciuk [T.I].
-Ej, nie płacz...-uśmiechnęła się w geście pocieszenia.-Ona nie była ciebie warta. Ale jeśli ją kochasz to idź i walcz!
-No i właśnie tu jest problem. Ja jej nie kocham.
-Nie widzę problemu...-podniosła jedną brew do góry i spojrzała na mnie jak na idiotę.
-Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Co mam zrobić, jeśli zakochałem się w jakiejś dziewczynie, ale jestem prawie pewien, że ona nie czuje tego samego do mnie?-spuściłem wzrok i pociągnąłem nosem.
-No cóż...-dziewczyna wstała i usiadła na parapecie zachodniego okna-Nie dowiesz się, jeśli jej tego nie powiesz. Najwyżej Ona ciebie nie kocha.
-Tego się właśnie boję! Nie rozumiesz-spojrzałem na nią-Ona jest dla mnie najważniejsza!
-Znasz już moją opinię, Zayn. Powiedz jej to, a się przekonasz!-spojrzała na zegar wiszący na ścianie-Już późno, pójdę do domu. Dobranoc.
-Czekaj!-zdążyłem powiedzieć to, zanim otworzyła drzwi wejściowe.
     Wstałem  z łózka i podszedłem do niej. Położyłem ręce na jej biodrach, przyciągnąłem do siebie. Spojrzałem jej głęboko w oczy i powiedziałem:
-To o Ciebie mi chodziło, [T.I]. Ciebie kocham. Już od dawna...-złożyłem na jej ustach delikatny, ale namiętny pocałunek, który oddała.

~~*~~
Trochę nie wyszedł, ale cóż...
Mam dwie sprawy:
1. Chciałabym was serdecznie zaprosić na mój blog. Dziewczyna ma na imię Savannah, jest... Jakby to powiedzieć... Agresywna. Dostaje rozkaz zabicia pewnego chłopaka. Gdy próbowała to zrobić nagle zmiękła i tylko go pobiła, a ten się w niej zakochał i ją odnalazł. Będzie ją śledził, od jej przyjaciółki groźbą zdobędzie numer telefonu Savi. Green nie spodziewa się, że spotkanie z prześladowcą przyniesie taki rezultat. Proszę o komentarze, oto MÓJ BLOG!
2. Jeśli przeczytałeś/aś, zostaw po sobie chociażby króciutką opinię :)

Do następnego! :)
Skarllex ♥

sobota, 4 maja 2013

075. Zayn, part 1.

Kopnęłam drzwi swoimi czarnymi glanami, które z hukiem odbiły się o ścianę, po czym pewnym krokiem weszłam do klasy. Nauczycielka popatrzyła na mnie zszokowana. Jak zazwyczaj. Pewnie teraz mnie zaprowadzi do dyra, a on każe zostać po lekcjach w kozie. Chyba śni! I tak się zerwę.
Ku mojemu zaskoczeniu wróciła do sprawdzania obecności. Przeszłam przez salę, zrzuciłam z ramienia torbę i usiadłam na krześle. Nogi wyciągnęłam i położyłam wyprostowane na ławce. Wyciągnęłam gumę i zaczęłam żuć. Mrs. Callen, bo tak się nazywała, na chwilę wyszła. Po chwili wróciła. Za nią szedł pewnym krokiem 18-19- letni chłopak. Włosy zaczesane do góry, z pasemkiem, uroczy uśmiech, czekoladowe oczy. Zjechałam wzrokiem niżej. Miał krótki rękawek, a jego ręka była cała wytatuowana. Już mi się on podoba!
- Dzieci!- Powiedziała nauczycielka.
- Nie ładnie mówić do Siebie w trzeciej osobie, w dodatku w liczbie mnogiej.- Cała klasa zaczęła się śmiać, a ona poczerwieniała ze złości, gniewu i jednocześnie  zawstydzeniu, które wywołałam. Ja byłam z Siebie dumna. Nienawidziłam jej. Co poradzę, że jest wredną zdzirą. To ona wybrała sobie takie życie. Ja tylko jej się za to odpłacam.
- Nie powiem, chciałam też trochę zainponować nowemu. Słodki jest. I ma gust! Krótki T-shirt z nadrukiem marihuany (nie wiedziałam, że coś takiego można nosić!), potargane jeansy - rurki, a do tego stylowe i pasujące do większości Conversy. Zadziorny uśmiech nie schodził mu z twarzy. I cały czas się na mnie gapił! Jak uroczo...
[T.I.] OGARNIJ SIĘ! CO TY W OGÓLE MÓWISZ?! UROCZO?! Powrót do rzeczywistości!
- To jest Zayn. Zayn Malik. Z poprzedniej szkoły go wyrzucono, a więc przeniósł się tutaj.- Powiedziała z pogardą.- Proszę.- Zwróciła się do niego.- Usiądź sobie koło kogoś.
Skinął głową i przeszedł między stolikami. Samantha, dziewczyna wyglądająca jak plastikowa Barbie zapewne sądziła, że chłopak idzie do niej. Na szczęście minął ją. Jej mina? Niezapomniana! W końcu doszedł do mojego stolika, odsunął krzesło i na nie opadł. Patrzył się wciąż na mnie. Ale ja na niego nie.
Wszystko przez to, że parę lat temu obiecałam sobie, że facetom ufać nie będę.
Cztery lata temu chodziłam z takim Zaynem, z poprzedniej szkoły, w moim rodzinnym mieście, Bradford. Mówił do mnie, że mnie kocha, że jestem miłością na całe życie, ale okazało się inaczej. Nie dość, że tylko mnie wykorzystywał, bo to wszystkie projekty, przygotowania robiłam ja z naszej 2-osobowej grupy, to jeszcze mnie za plecami zdradzał. Ale co można było się innego spodziewać? Ja - krucha, zawsze pozostająca w cieniu dziewczyna, kujonka, bez większego stylu, ubrana zazwyczaj w białą bluzkę, szary sweterek i czarne rurki, a na nogach szare trampki. Na nosie czarne okulary, przez które nie było widać pięknych, dużych, niebieskich oczu. Zawsze uczesana w wysoki kucyk, z grzywką. Miałam piękne kasztanowe włosy. Później przefarbowałam sobie je na czarno. A on? On to wysoki, chudy, silny chłopak z pięknymi zielonymi, "kocimi" oczami, kruczo-czarnymi włosami, zaczesanymi do góry, które wyglądały jak fala. Fajnie się ubierał, miał po prostu świetny gust. Każda dziewczyna ze szkoły na niego leciała. A ja myślałam, głupia, że on mnie naprawdę kocha. Durna ja. Po tym dostałam nauczkę. Przepłakałam chyba z miesiąc. A co dalej? Postanowiłam się zmienić. Przestałam się uczyć zmieniłam mój image. Prawie oblałam ostatnią klasę gimnazjum przez to! Stałam się chamska, bezczelna i odporna na ból słowny, który zadają mi rówieśnicy i inni. Teraz każda osoba chce się za mną przyjaźnić. Chłopcy za mną latają, jak ćma do światła. Jestem dla nich autorytetem, oni nigdy nie powiedzieliby nauczycielowi, co o nim sądzą I tu jest różnica - ja tak. Ale ja i tak ich ignoruję. Mam dwie przyjaciółki, prawdziwe, które znam jeszcze z przedszkola. Wspierały mnie w najtrudniejszych chwilach. Victoria i Darcy to dziewczyny, z którymi rozumiemy się bez słów. Kocham je, są cudowne. Tak bardzo chciałam zapomnieć o Zaynie, a one mi w tym pomagały. W końcu się udało, już mnie on nie obchodził.
- Hej, mała.- Nowy położył rękę na moim ramieniu, tym samym wyrywając mnie ze swoich namyśleń. Odwróciłam się.
- Nie jestem mała. Nie zwracaj się tak do mnie.- Powiedziałam dosadnie.- I zabierz tą rękę z mojego ramienia.- Trzepnęłam ją. Znowu byłam skierowana w stronę innych ławek.
- [T.I.], przepraszam Cię. Nie chciałem, aby to się tak potoczyło. Naprawdę! Wybacz mi. A może spróbujemy jeszcze raz? Tęsknię za Tobą.- Mówił. I wtedy to do mnie dotarło. To on. Wybiłam sobie jego obraz z głowy, nie pamiętałam go, a teraz to on... O matko.
- Nie! Nie chcę Ciebie znać!- Krzyknęłam mu w twarz.
- [T.I.]! Uspokój się! Teraz pisz lekcję, bo jak sprawdzę Twój zeszyt, to założę się, że nic tam nie ma!- Zaczęła nauczycielka.
- A ja się założę, że Ty nie masz żadnego faceta. Wtedy byłabyś może chodź trochę lepsza.
- Nie pyskuj! A teraz nie gadaj! Umówicie się po lekcji!
- Ojej, myślisz, że mi tym pocisnęłaś. Weź się ogarnij.- Klasa wybuchła śmiechem. Nie rozumiem ich. Ja tylko mówię to, co sądzę To nie jest zabawne, ale prawdziwe. Wstałam, chwyciłam torbę i skierowałam się do drzwi.
- A Ty gdzie się wybierasz?
- Wychodzę, nie widać? Wiem, że nosisz okulary, ale jesteś na tyle ślepa, aby tego nie widzieć? Kup sobie lepsze szkła.- I wyszłam.
- [T.I.], czekaj!- Za mną pobiegł Zayn.
- Wal się.- Powiedziałam, odepchnęłam go, a on upadł. Nie wzruszyło mnie to. Jestem teraz jak kamień - twarda i bez uczuć. Cała ja. Ale to on sobie na to zapracował. To jego wina. Niech teraz wie, jaki błąd popełnił. Szybkim krokiem ruszyłam, pokonując kolejne metry krętego korytarza.

~*~

No, to mój kolejny imagin tutaj. Partowiec. Nie wiem, ale chyba będą trzy części. Mam nadzieję, że wam się podoba. Kolejna część będzie w poniedziałek.
Wika

Prośba

Cześć, nie jestem pewna, czy powinnam, ale robię to w interesie DIRECTIONEREK, które posiadają TT! Jeżeli jeszcze nie widziałyście tej akcji, to proszę, pomóżcie utrzymać się nam na 1 miejscu w światowych trends. 
Proszę, pomóż!
Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że Skarllex się nie pogniewa za ogłoszenie informacji.

piątek, 3 maja 2013

074. Niall

Siedziałam na trawie w moim ulubionym miejscu i wpatrywałam się w niebo. Chmury przybierały różne kształty, a ja starałam się odgadnąć co przedstawiają. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam głowę w prawo i ujrzałam przed sobą blondyna o błękitnych oczach z gitarą w ręku.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Mogę się przysiąść?
- Jasne. - odwzajemniłam uśmiech i przesunęłam się kawałek, by chłopak miał miejsce.
- Przychodzę tutaj codziennie i jeszcze nigdy cię nie widziałem. - spojrzał na mnie. - Jesteś stąd?
- Tak. Ja przychodzę tutaj tylko wtedy, gdy mam czas. Wiesz... Studia i te sprawy. - wyruszyłam ramionami. - A tak w ogóle to jestem {TI}. - podałam mu rękę, a on lekko ją uścisnął.
- Niall.
- Ciekawe imię. Jeszcze nie znam żadnego Niall'a. - odgarnęłam włosy.
- No widzisz. Zmieniłem twoje życie. - zaśmiał się pod nosem, a ja bacznie mu się przyglądałam. Blond włosy, które były zmierzwione, niebieskie oczy, które wprost hipnotyzowały i aparat na zębach. Wyglądał na góra szesnaście, siedemnaście lat. Nie więcej.
- Grasz na gitarze? - zagadnęłam spoglądając ma instrument.
- Tak. Trochę. - ukazał w uśmiechu swoje krzywe, lecz idealnie białe zęby.
- Zagraj coś. - zachęciłam go, a on chwycił gitarę w rękę i zaczął szarpać jej struny. Po chwili pierwsze słowa Wonderwall, Oasis, wypłynęły z jego ust. Byłam pod wrażeniem tego, z jakim zaangażowaniem to robi. Widać, że to kocha.
- Wow... - tylko tyle udało mi się wydusić, gdy skończył.
- Daj spokój. Wcale nie.było tak dobrze, fałszowałem i...
- Och, zamilcz! - zaśmiałam się. - Jesteś fenomenalny. Myślałeś żeby iść do X Factor'a, czy coś w tym rodzaju? - spojrzałam w jego oczy, w których dało się zatopić.
- Myślałem. Tyle, że jestem... Ciut nieśmiały. - wzruszył ramionami.
- Jesteś nieśmiały, a zaśpiewałeś przed zupełnie obcą dziewczyną? - uniosłam brew ku górze.
- No jakoś tak. - przeczesał palcami włosy, po czym wbił wzrok w ziemię.
     Przez resztę popołudnia buzie nam się nie zamykały. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a Niall grał na gitarze i śpiewał. Jest naprawdę zabawnym, utlentowanym i mądrym chłopakiem. No, a do tego dosyć przystojny. Ideał? Być może...
     Od tamtego dnia spotykaliśmy się codziennie. Pierw zwykła przyjaźń, która po jakimś czasie zamieniła się w miłość. Wszystko zmieniło się jednak pewnego deszczowego dnia. Myślałam, że gorzej być nie może.
- Mówię ci. Mam dość. Na praktykach jakaś kobieta uwzięła się na mnie i...
- Musimy porozmawiać - przerwał mi nagle Horan.
- O co chodzi? - spojrzałam na niego.
- Idę do X Factor'a. - uśmiechął się smutno.
- No... To  chyba dobrze? Prawda?
- Ale... Ja nie wiem jak ci to powiedzieć. - spuścił głowę w dół. - Jeśli coś by wyszło to musiałbym się wyprowadzić. No i... To koniec {TI}. Przepraszam. - po tych słowach po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a on jakby nigdy nic pocałował mnie w czoło i bez słowa pożegnania wyszedł.
     Od tamtej pory słyszałam o nim tylko w telewizji. Brakuje mi go. Cholernie mi go brakuje, ale co mam zrobić? Parę razy widziałam go w Mullingar, ale on przeszedł koło mnie, jakby mnie nie znał. Boli, naprawdę boli...
Na kolana to on nie powal, ale w miarę. True!;* przepraszam za wszelkie błędy, ale jestem na telefonie, bo znowu zepsułam komputer. Tzn., sam się zepsuł.xd

czwartek, 2 maja 2013

073. Louis.

Oni mogą żyć, ale tylko razem
nie rozdzielaj ich nie odzieraj z marzeń
muszą ciągle iść na granicy tchnienia
cienka linia określa sens ich istnienia

 - Kochanie, dlaczego odszedłeś? Tak bardzo Cię kochałam... Tak bardzo teraz tęsknię... Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież obiecałeś, że będziemy razem... A teraz co? Zostałam ja. Ciebie już nie ma...


On się zatrzymał wypadek zabrał marzenia
ciągle szare dni i odległe wspomnienia.
Ona czekała, wierzyła, że się nie podda
miłość nie pozwala rezygnować.


- Kochanie?
- Tak?
- Muszę na chwilę gdzieś pojechać.
- Dobrze, ale wróć za niedługo.
- Obiecuję.- Pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Jedna chwila i moje życie legło w gruzach. Jeden telefon. Jeden dzień. Jedna chwila. Jedna wiadomość...
Zmieniło się wszystko.

- Halo?
- [T.I.] [T.N.]?
- Tak, a o co chodzi?
- Pani chłopak leży w szpitalu przy ulicy Consivant Street 8.
- Ale... Ale co się stało?
- Proszę przyjechać, to nie jest rozmowa na telefon.
- Dobrze, za niedługo będę.

- Przepraszam, gdzie leży mój chłopak?!
- A jak się nazywa?
- Louis Tomlinson.
- Drugie piętro, pokój 114.
- Dobrze, dziękuję.

- Doktorze, co z nim?!
- Bardzo mi przykro, pani [T.N.], nie udało się go uratować.
- Ale... Ale... Ale jak to? Co się stało?
- Pański chłopak jechał na swoim motorze. wpadł w poślizg i uderzył w barierkę.
- Ale skąd wiedzieliście, że ja jestem jego dziewczyną?
- Chwileczkę, zaraz wrócę...- Facet w białym fartuchu zniknął za rogiem.

- Już jestem. Proszę.- Lekarz wystawił mi przed nos róże. Choć w tej chwili ich nie przypominały.- Te kwiatki miał ze sobą. Na kartce wszystko było napisane. Aha, i jeszcze to.- Dał mi pudełeczko. Otworzyłam je. Ujrzałam pierścionek.
- Zapewne chciał się pani oświadczyć. Moje najszersze kondolencje...


- Widzisz... Od tego wydarzenia minął już rok... A ja nadal tęsknię. Nie mogę się otrząsnąć. Czekałam tyle czasu... Specjalnie na ten dzień... Aby już dziś do Ciebie powrócić... Wiedz, że Cię bardzo kocham...- Wyciągnęłam najpierw nóż. Wyryłam napis. Po chwili wyciągnęłam żyletkę. Zawachałam się. Ale jednak przejechałam. Pierwsza kreska, druga, trzecia...
Straciłam mnóstwo krwii...- Już niedługo skarbie. Za chwilę będziemy razem. Czekaj na mnie, za chwilę się spotkamy...

*Narracja 3-osobowa*
Wiatr się zerwał. Dookoła latały kolorowe liście, które już zdążyły pospadać z drzew.
Dziewczyna upadła na zimną płytę grafitowego nagrobka. Jej ręka krwawiła nadal, ale [T.I.], blada, zimna, była już ze swoim chłopakiem.
Stali razem, obok, patrząc się na zwłoki. Przytuleni, razem. Szczęśliwi. Odwrócili się i objęci odeszli, a ich duchy stawały się coraz bardziej przezroczyste, po czym po chwili zniknęli...
Obok jej ciała widniał napis, który chwilę wcześniej napisała...
"Na zawsze razem, skarbie... Na zawsze..."


~*~

Jak się podoba? Taki trochę dołujący, co nie? No i Loui nie żyje... W każdym razie chyba nie jest taki zły ;D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Wika.

072. Harry

Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. 
A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość.


Paulo Coelho ,,Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam" 


Odwróciłaś się, a uśmiech automatycznie wstąpił na twoją twarz.
              – Tęskniłem. – wyszeptał chłopak, obejmując cię w talii i mocno przyciągając do siebie.
              – Ja też, Harry. – odpowiedziałaś i zobaczyłaś blysk flesza. Jęknęłaś cicho i przewróciłaś oczami. Paparazzi = Fanki. Lokaty spojrzał na ciebie przepraszającym wzrokiem i puścił twoje drobne ciało. Ale nagle w jego oczach dostrzegłaś troskę.
              – Schudłaś przez moją nieobecność. – wycedził cicho. Zawstydzona spuściłaś wzrok. Harry delikatnie podniósł twój podbródek i westchnął.
              – Nie rób mi tego. – poprosił.

              Patrzyłaś, jak wsadza papierosa do ust i podpala go.
              – Harry, przestań. – wysyczałaś. 
              – [T. I], wyluzuj. – odparł spokojnie. – Przecież i tak wiesz, że zmienianie mnie nie ma sensu. 
Schowałaś twarz w dłoniach. Przez ten rok zmieniło się wszystko. Przez ciebie. Obwiniałaś się za nałogi Hazzy, za jego zmianę z troskliwego chłopaka w bezuczuciowego człowieka. Ale musiałaś go zranić, inaczej by umarł. Szantażowano cię dla sensacji. Byłaś jednym wielkim problemem. Najlepiej by było, gdybyś zniknęła z jego życia. Puf – prysła jak bańka mydlana, przeminęła jak sen. 
Zniknęła..
Wstałaś gwałtownie i spojrzałaś jeszcze raz na chłopaka z miłością. Napotkałaś jego pytający wzrok, ale zignorowałaś to i wyszłaś. Obserwował cię przez szybę.
Dotarłaś do domu i wyjęłaś czysty arkusz papieru oraz długopis. Wzięłaś głęboki oddech i przelałaś to, co chciałaś mu powiedzieć, na kartkę.

16. 07. 2015r, Londyn

Drogi Harry!

            Jeżeli to czytasz, to znaczy, że odeszłam. Chciałabym Ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć to, czego nie miałam odwagi wyznać.
            Pamiętasz ten dzień, kiedy powiedziałam, że Cię nie kocham? Że byłeś tylko moją zabawką? Jak mogłeś nie pamiętać. Słyszałam, jak w nocy płakałeś, ale nie kazałeś mi odejść, bo wiedziałeś, że nie miałam dokąd iść. To było kłamstwo. Kazali mi to zrobić i zakazali mówienia Tobie. Grozili, że Cię zabiją, Harry! Postaw się w mojej sytuacji! Wybacz mi to. To chyba będzie najkrótszy list, jaki dotąd napisałam.. i ostatni. Nie rozpaczaj po mnie. Nie jestem tego warta, uwierz. 
            Mam nadzieję, że znajdziesz miłość swojego życia i będziesz szczęśliwy. Kiedyś się spotkamy, aniołku.

Będę nad tobą czuwać,
                                       Twoje imię



            Po twoim policzku spłynęła łza, ale wiedziałaś, że tak będzie lepiej. Wsadziłaś list w kopertę i starannym pismem napisałaś jego imię. Położyłaś papier na łóżku i wyjęłaś z szafy tabletki przeciwbólowe. Wysypałaś sobie na rękę wszystkie pigułki i połknęłaś je. Po kilku minutach upadłaś na podłogę i zamknęłaś oczy.




Wiem, że taki mało smutny, ale brakuje mi weny, ale nie chcę brać urlopu.

środa, 1 maja 2013

071. Zayn part 1.

Heeeeej! Ja dzisiaj partowca z Zaynem, bo dawno go nie było ;c Miłego czytania!

~~*~~
   Znasz one Direction od początku ich kariery, bo byłaś ich stylistką już od początku X-Factora. Bardzo się zżyliście, a szczególnie ty i Zayn. Jest dla ciebie jak starszy brat-zawsze pomoże lub pocieszy. Jak starszy brat... Zawsze próbowałaś to sobie wmawiać. Zakochałaś się w nim około rok temu. Ale gdy chciałaś mu już to wyznać, od powiedział, że jest z Perrie. Oczywiście, byłaś zazdrosna, ale nigdy nie chciałaś zniszczyć ich związku. Jeśli on był szczęśliwy, to ty też.
   Właśnie dzisiaj wracałaś z powrotem do Londynu. Zdałaś maturę i wróciłaś, właśnie to miałaś na celu. Nie widziałaś się z nimi przez około pół roku i bardzo tęskniłaś. To chyba normalne, gdy tak długi czas nie widujesz się z "rodziną", prawda?
   Gdy byłaś już na lotnisku wypatrywałaś Zayna. Byłaś praktycznie pewna, że on przyjedzie cię odebrać. Ale tym razem twoje przeczucie cię zawiodło i zamiast Malika pojawił się Irlandczyk.
-Niall!-krzyknęłaś gdy go zobaczyłaś i rzuciłaś mu się w ramiona.
-[T.I]! Strasznie tęskniłem!-obkręcił cię wokół własnej osi a ty złożyłaś krótkiego całusa na jego policzku-Gratuluję zdanej matury, mała!-uśmiechnął się.
-Dzięki, stary-powiedziałaś także z uśmiechem. Niall wziął cię pod ramię i ruszyliście w stronę samochodu blondyna.
   Przez całą drogę usta wam się nie zamykały. Rozmawialiście o wszystkim, pomimo, że codziennie dowiadywałaś się wszystkiego przez skype lub drogą telefoniczną. Jednak to nie to samo, co zobaczenie jednego z nich na żywo.
   Gdy dojechaliście do domu panował w nim mrok. Niebieskooki otworzył drzwi i nagle wszyscy chłopcy wyskoczyli zza kanapy z wielkim transparentem "NIESPODZIANKA!".
-Witaj w domu!-krzyknęli wszyscy razem i po kolei podeszli mnie przytulić.
   Najpierw Harry. Ucałował cię w policzek i pogratulował matury. Następnie Liam powiedział, że bardzo, bardzo się stęsknił. Później Louis powiedział, że bardzo się cieszy, że przyjechałaś, bo nie miał mu kto marchewek obierać. Oczywiście wszyscy wybuchnęliście śmiechem. Na sam koniec Zayn-z nim tuliłaś się najdłużej. Tak bardzo brakowało ci zapachu jego perfum, przeszywającego wzroku padającego z czekoladowych tęczówek i jego dotyku, że w tym momencie czas mógłby się zatrzymać. Niestety nie mogliście dłużej trwać w uścisku, ponieważ chłopcy zaczęli już zajadać się małymi kanapeczkami. Dołączyliście do nich i tak właśnie spędziliście pół nocy-śmiejąc się, wygłupiając i opowiadając różne historie.

                                                      *Perspektywa:[T.I]*

   Kolejne kilka dni wyglądało dość normalnie, oczywiście na ile to możliwe. Spotkałam się z przyjaciółkami, byłam na zakupach i razem z chłopcami pojechałam do parku rozrywki. tylko że Zayn był jakiś dziwny. Zdenerwowany, zasmucony... Martwiło mnie to. kiedy tylko próbowałam spytać, czy coś się stało, od razu zmieniał temat lub mówił, że nic takiego. Al ja przecież mam oczy!
-Chłopaki, co się stało Zaynowi?-spytałam, kiedy ten po raz kolejny wrócił do domu, trzasnął drzwiami i poszedł wkurzony do swojego pokoju.
-Chyba pokłócił się z Perrie. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarza. Ale nie chce nic powiedzieć-odpowiedzi udzielił mi Liam.
-Musimy coś zrobić. On nie może dłużej być smutny!
-No to idź do niego i przemów mu do rozumu, bo nas nie słucha-westchnął Harry.
-No dobra, trzymajcie kciuki...-wzięłam głęboki wdech, wstałam z kanapy i udałam się przed drzwi prowadzące do pokoju Malika.

~~*~~
Niedługo druga, ostatnia część :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

070. Larry

"Nieto­leran­cja jest cechą głupców, pamiętaj.Les­bijki, ge­je, czy tran­swes­ty­ci... Nieważne kim jes­teś, ważna jest miłość!"

- Wszystko jasne? - spytał się mnie Louis. Kiwnąłem głową na tak i lekko się denerwując dołączyłem do reszty chłopaków.
- Jesteście pewni, że chcecie to zrobić? - Liam spojrzał na nas z poważna miną. Popatrzeliśmy na siebie i szepnęliśmy ciche 'tak'. Szczerze powiedziawszy nie byłem gotowy na takie wyznania. No bo jak cały świat zareaguje na wieść, że dwóch członków najpopularniejszego boysband'u jest homoseksualistami? Z pewnością nie wszyscy przyjmą tą wiadomość dobrze, ale zostają jeszcze Larry Shippers...
- A teraz przed wami wspaniały zespół, który podbił serca milionów dziewczyn! Powitajcie gromkimi brawami... One Direction! - krzyknęła blondynka prowadząca program. Uśmiechnięci od ucha do ucha weszliśmy na podest i zajęliśmy swoje miejsca. - Witam was serdecznie. To naprawdę miłe gościć was tutaj.
- Nam również bardzo miło tutaj być. - Zayn przygryzł dolną wargę i spojrzał na publiczność.
- Podobno mieliście nam coś ważnego do powiedzenia? - uśmiechnęła się lekko. Wszyscy potwierdziliśmy. - A wiec słuchamy... - zachęciła nas i bacznie nam się przyglądnęła.
- Właściwie dotyczy to tylko mnie i Lou. - powiedziałem na jednym wdechu, a publiczność ucichła.
- Wiemy, że nie powinniśmy tego mówić. No, a przynajmniej do czasu rozwiązania umowy z Modest, ale... Jesteśmy razem. Ja i Harry. - Tommo ścisnął moją rękę, a ja spostrzegłem, że w mojej głowie myśli się nawzajem zabijają. - Od czasu, gdy zajęliśmy trzecie miejsce w X-Factorze. - spojrzał na mnie oczami wypełnionymi miłością, a ja uniosłem kąciki ust do góry, ukazując tym samym dołeczki w policzkach. Prowadząca spojrzała na nas z niedowierzaniem i otwartymi ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydusić słowa.
- Larry jest prawdziwy. To prawda... - usłyszeliśmy podniesiony głos spośród publiczności. Przeniosłem wzrok w tamtą stronę i ujrzałem dziewczynę o czarnych włosach, niebieskich oczach i pełnych, malinowych ustach. - Eleanor to była tylko 'broda', prawda? - spytała wstając.
- Tak, a... Jak masz na imię jeśli można wiedzieć? - szepnął mój chłopak. To jest niewiarygodne. Co my do cholery wyprawiamy?! Niszczymy karierę chłopaków! Tu już nie chodzi o nas... Och, brawo Harry! Najpierw mówisz potem myślisz...
- Czemu baliście się jak ludzie zareagują? Przecież nie ma nic w tym złego. - odchrząknęła. - To jest wasze i nikt nie ma prawa wam tego zakazywać. Najważniejsze jest co wy czujecie i jak się z tym czujecie. Jeśli Directioners są waszymi prawdziwymi fankami, to przyjmą to bez problemu. - widać było, ze dopiero się rozkręcała, a po jej policzku spłynęła samotna łza. - Larry Stylinson it's real. - przełknęła głośno ślinę. - Geje, lesbijki, czy transwestyci. Ludzie... Proszę was! Nie możecie kogoś przez to wyśmiewać! Oni też są ludźmi i maja swoje uczucia. - tym razem zwróciła się do kamery, która była na nią skierowana od dłuższej chwili. - Jestem Larry Shipper i nie wstydzę się tego, a wy... - popatrzała się na nas z uśmiechem. - Zróbcie coś dla mnie i po prostu bądźcie razem. Jeśli naprawdę się kochacie to pokonacie wszystkie przeszkoda. Będziecie razem pomimo wszystko i na przekór wszystkim. - poprawiła nerwowo włosy i usiadła na miejscu. Spojrzałem na Tomlinson'a i chłopaków. Wszyscy mieli głowy spuszczone w dół.
- Naprawdę dziękujemy za te.. miłe słowa. - wzruszyłem ramionami. - Jednak...
- Nic nie mów. Proszę. - przerwał mi Louis. - Wiem, że możemy zniszczyć tym karierę chłopaków no i przy okazji nasza, ale ja cę cholernie kocham i nie wyobrażam sobie, że dłużej możemy się ukrywać. - po tych słowach zbliżył swoją twarz do mojej i musnął moje usta.
- Też cię kocham Lou. - zastygliśmy w pocałunku na którego widok niektórzy zareagowali z obrzydzeniem.
I co było dalej tato? - dopytywała Darcy, nasza adoptowana córeczka. 
- Dalej? Wszystko było jak w bajce... - z moich oczu popłynęły łzy. 
- Aż tata nie umarł? - spuściła swoją małą główkę w dół i wbiła wzrok w podłogę. - Kocham cię tatusiu. - pocałowała mnie w policzek i położyła się wygodnie w łóżku. - Nie obchodzi mnie to, że oboje byliście homoseksualistami. Ważne, że się kochaliście. - zasnęła z uśmiechem na ustach. Niby ma siedem lat, ale jednak gadane ma po Lou. A co z nim? Zginął. Jadąc z rozmowy o pracę miał wypadek. Zgon na miejscu. Nie wiem jak mała to wytrzymuje, ale ze mną wcale nie jest dobrze...

Ocuuch! ;* Witam was. Mam nadzieję, że nie wyszedł mi najgorzej? Może troszeczkę spieprzyłam za przeproszeniem, ten fragment gdzie ta brunetka przemawia, ale poza tym jest okej. Maybe...
Dobrze. Nie przedłużając... Proszę o komentarze, ponieważ to naprawdę duża motywacja. Wa wiedza, że ma się dla kogo pisać i w ogóle.:) xx
I'm Larry Shipper.♥ <--- Bez hejtóóf pliz ._.

ps. http://causeicanloveyoumorethanthisyeach.blogspot.com/  - zapraszam serdecznie na mojego bloga z opwoiadaniem.xoxox