czwartek, 2 maja 2013

073. Louis.

Oni mogą żyć, ale tylko razem
nie rozdzielaj ich nie odzieraj z marzeń
muszą ciągle iść na granicy tchnienia
cienka linia określa sens ich istnienia

 - Kochanie, dlaczego odszedłeś? Tak bardzo Cię kochałam... Tak bardzo teraz tęsknię... Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież obiecałeś, że będziemy razem... A teraz co? Zostałam ja. Ciebie już nie ma...


On się zatrzymał wypadek zabrał marzenia
ciągle szare dni i odległe wspomnienia.
Ona czekała, wierzyła, że się nie podda
miłość nie pozwala rezygnować.


- Kochanie?
- Tak?
- Muszę na chwilę gdzieś pojechać.
- Dobrze, ale wróć za niedługo.
- Obiecuję.- Pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Jedna chwila i moje życie legło w gruzach. Jeden telefon. Jeden dzień. Jedna chwila. Jedna wiadomość...
Zmieniło się wszystko.

- Halo?
- [T.I.] [T.N.]?
- Tak, a o co chodzi?
- Pani chłopak leży w szpitalu przy ulicy Consivant Street 8.
- Ale... Ale co się stało?
- Proszę przyjechać, to nie jest rozmowa na telefon.
- Dobrze, za niedługo będę.

- Przepraszam, gdzie leży mój chłopak?!
- A jak się nazywa?
- Louis Tomlinson.
- Drugie piętro, pokój 114.
- Dobrze, dziękuję.

- Doktorze, co z nim?!
- Bardzo mi przykro, pani [T.N.], nie udało się go uratować.
- Ale... Ale... Ale jak to? Co się stało?
- Pański chłopak jechał na swoim motorze. wpadł w poślizg i uderzył w barierkę.
- Ale skąd wiedzieliście, że ja jestem jego dziewczyną?
- Chwileczkę, zaraz wrócę...- Facet w białym fartuchu zniknął za rogiem.

- Już jestem. Proszę.- Lekarz wystawił mi przed nos róże. Choć w tej chwili ich nie przypominały.- Te kwiatki miał ze sobą. Na kartce wszystko było napisane. Aha, i jeszcze to.- Dał mi pudełeczko. Otworzyłam je. Ujrzałam pierścionek.
- Zapewne chciał się pani oświadczyć. Moje najszersze kondolencje...


- Widzisz... Od tego wydarzenia minął już rok... A ja nadal tęsknię. Nie mogę się otrząsnąć. Czekałam tyle czasu... Specjalnie na ten dzień... Aby już dziś do Ciebie powrócić... Wiedz, że Cię bardzo kocham...- Wyciągnęłam najpierw nóż. Wyryłam napis. Po chwili wyciągnęłam żyletkę. Zawachałam się. Ale jednak przejechałam. Pierwsza kreska, druga, trzecia...
Straciłam mnóstwo krwii...- Już niedługo skarbie. Za chwilę będziemy razem. Czekaj na mnie, za chwilę się spotkamy...

*Narracja 3-osobowa*
Wiatr się zerwał. Dookoła latały kolorowe liście, które już zdążyły pospadać z drzew.
Dziewczyna upadła na zimną płytę grafitowego nagrobka. Jej ręka krwawiła nadal, ale [T.I.], blada, zimna, była już ze swoim chłopakiem.
Stali razem, obok, patrząc się na zwłoki. Przytuleni, razem. Szczęśliwi. Odwrócili się i objęci odeszli, a ich duchy stawały się coraz bardziej przezroczyste, po czym po chwili zniknęli...
Obok jej ciała widniał napis, który chwilę wcześniej napisała...
"Na zawsze razem, skarbie... Na zawsze..."


~*~

Jak się podoba? Taki trochę dołujący, co nie? No i Loui nie żyje... W każdym razie chyba nie jest taki zły ;D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Wika.

4 komentarze:

  1. IUASHFUASHFUIAHFISAUHFIH GENIALNY ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Mam przykrą dla Was wiadomość. Wasz szablon został przerobiony tutaj. Już zajęłam się sprawą. Niestety nie udało mi się dogadać z autorką, uparcie twierdziła, że nie użyła Waszego szablonu, dlatego trafiła na Czarną Listę. Nic więcej ze swojej strony zrobić nie mogę, a jeśli bardzo Wam to przeszkadza - możecie spróbować rozwiązać sprawę same, choć wątpię, by coś to dało. Przepraszam za kłopot, jest mi bardzo przykro, że trafiło akurat na Was.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info Yass, postaram się przemówić jej do rozumu. Oby się udało :)

      Usuń
  3. Fajny. Z kim bdz następny ?? :)

    OdpowiedzUsuń