niedziela, 31 marca 2013

Small Information

Dobra kochani, po tych najazdach na Paulę postanowiłam zrobić ankietę "Która adminka ma zostać usunięta?". Najpierw zastanawiałam się, czy nie zrobić "Czy Paula powinna zostać usunięta z bloga?" ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Macie kilka dni na głosowanie. Nie daję siebie, ponieważ mnie nie da się usunąć-jestem założycielką. Bardzo proszę Was o głosy! Jeśli ta ankieta nie zostanie rozstrzygnięta sama zdecyduję. Nie chcę tego, dlatego wybór pozostawiam wam! Mam nadzieję, że mądrze wybierzecie!
Pozdrawiam

Skarllex ♥

sobota, 30 marca 2013

055 Zayn part 1.

Wróciłaś zmęczona z pracy . Byłaś strasznie wykończona,ale przecież masz w domu
jeszcze do nakarmienia 7 letnią dziewczynkę no i męża Zayna. Właśnie ciekawe co
on teraz robi. Odebrałaś córeczkę z przedszkola i jechałyście do domu. Alice jeszcze
dziś miała iść do swojej przyjaciółki na urodziny. W domu Zayn jak od kilku dni leżał
na kanapie i opijał  piwo. Strasznie Cię to denerwowało no ale nic.Alice od razu jak
przyjechałyśmy pobiegła do swojego pokoju pokolorować obrazek na pracę domową.
- Hej kotku- powiedziałaś do Zayna
- Cześć - powiedział nawet na Ciebie nie patrzeć.
- Jak ci minął dzień ? - spytałaś.
- Normalnie tak jak zawsze - powiedział pod nosem.
**Kilka godzin później**
Po ugotowaniu obiadu powoli zabierałaś się za sprzątanie domu na święta Wielkanocne
i przygotowanie Alice na urodziny.
- Zayn  jestem taka wykończona po pracy pomógłbyś mi posprzątać dom na święta ? - zapytałaś
- Nie chce mi się .
- A co tobie się chce ? Całymi dniami leżeć na kanapie i popijać piwo to ci się chce!
- Masz w tym jakiś problem ?
- Wiesz mógłbyś się też trochę pofatygować i pomóc mi w domu co ?!
- Weź daj mi święty spokój i daj popatrzeć na mecz.
- Mecz. Zawieziesz chociaż Alice na urodziny ?
- Nie mam czasu !
- Ta super dzięki wiesz ! Jesteś super mężem a zarazem tatą.
- Dzięki :)
Zayn od pewnego czasu bardzo się zmienił. Nie był taki. Ostatnio bardzo mnie to
martwi. Co mu się takiego stało ?Muszę od pewnego czasu wszystko robić sama.
Sprzątać dom, zajmować się Alice, robić im jedzenie itp. Coraz częściej są między
mani spięcia i to dość często.Gdy zawiozłam córkę na rodziny wróciłam szybko do
domu żeby uporać się z sprzątaniem jeszcze przed wieczorem.
- Możesz się ot sunąć z ekranu - spytał mnie Zayn
- Akurat teraz nie, ponieważ wycieram kurze...
- No to Skończ je wycierać!
- A posprzątasz tu potem ?
- Nie!
- No to ja się też nie odsunę...
- Zayn co ci się ostatnio dzieje? Olewasz totalnie rodzinę, wszystko muszę robić sama,
kiedyś taki nie byłeś ... Co ci jest ?
- Nic mi nie jest i skończ już histeryzować !
-Możesz na mnie nie krzyczeć?!
- Nie nie mogę, bo non stop czegoś chcesz, czepiasz się itp.!
- Bo się w ogóle już rodziną nie przejmujesz!
- Wiesz co zejdź mi z oczu nie mam zamiaru z tobą gadać,ani cię widzieć.
- Naprawdę? Naprawdę tego chcesz ? Chcesz, żebym odeszła i już nigdy Ci nie przeszkadzała ? Czy ty naprawdę tego chcesz ? - powiedziałaś ze łzami w oczach....


---------------------
I jest ! Postanowiłam zrobić dwu lub trzy częściowego imagina :) Proszę o KOMENTARZE. 
Bardzo Wam dziękuję, że komentujecie nasze imaginy choć nie wszyscy. Rozumiem, że Wam się nie chce,ale dla nas to motywacja na dalsze pisanie. Mam dla Was prośbę spójrzcie tu : http://www.twitlonger.com/show/l9pat9 pewna dziewczyna bardzo przesadziła:/ 5 KOMENTARZ NEXT PART :D Jak wam się w ogóle podoba pierwsza część ?

Do następnego
Paula <3

PS. Wesołych Jednokierunkowych  Świąt Wielkanocnych <3 I mokrego Dyngusa :D

piątek, 29 marca 2013

054. Zayn

"Bo przecież nie musi Cię kochać cały świat. Czasem wystarczy tylko jedna osoba..." ~` Kermit.♥

            Promienie słońca wpadały przez żaluzje do sypialni dziewczyny i oświetlały jej bladą twarz. Powoli otworzyła jedno, a po chwili drugie oko i podniosła się do pozycji siedzącej. Grzbietem ręki przetarła zaspane oczy, po czym niechętnie wyszła z pod ciepłej pościeli.  Pierwszą rzeczą, którą zrobiła zaraz po wstaniu było uchylenie okna; w pokoju panował zaduch, a w powietrzu dało wyczuć się zapach papierosów.
            Podeszła do szafy i wyjęła z niej szare dresy, białą bokserkę, oraz czerwoną bluzę zapinaną na zamek błyskawiczny. Szybko się ubrała i związała włosy w luźnego koka, a następnie zbiegła drewnianymi schodami na dół. Jej mama krzątała się po kuchni, jednocześnie popijając kawę. Jak zwykle miała rozpuszczone włosy, a na sobie granatową sukienkę, czarny żakiet i tego samego koloru koturny. Po cichu wymknęła się z domu i wolnym truchtem pobiegła w stronę parku.
            Na ulicach nie było ruchu. Może to z powodu wczesnej godziny, a może z powodu panującej pogody. Ale jaka inna mogłaby być w Londynie? Niebo było zachmurzone, a wiatr lekko kołysał drzewa. Tylko gdzieś tam między chmurami przebijały się promienie słońca i sprawiały, że nie było tak zimno.
            Gdy dobiegła do swojego ulubionego miejsca, usiadła na czerwonej ławce i wbiła wzrok w tafle jeziora. Tutaj było tak cicho. Z dala od samochodów, tłumów ludzi i rodziców, którzy ciągle coś od niej chcieli.
- A ty znowu tutaj… - usłyszała za sobą znajomy głos. – Od dwóch lat, codziennie rano. Kiedy ci się to znudzi?
- Och, proszę cię. A ty co? Niby lepszy? Zresztą... Sam mi pokazałeś to miejsce. – uśmiechnęła się pod nosem.
- Ja to co innego. Ja mogę. – odparł siadając koło dziewczyny. – Doskonale wiesz, że niedługo mam zawody i muszę trenować.
- Przesiadując nad wodą i obżerając się chipsami? Brawa! Daleko zajdziesz. – spojrzała na niego, a on jedynie przygryzł dolną wargę i odchylił głowę do tyłu. Kochała, gdy to robił. Wyglądał wtedy tak niewinnie i bezbronnie. Jak jej stary przyjaciel, a nie ten dla którego najważniejszy jest sport.
- Wiesz co ci powiem? - po chwili ciszy, Zayn odezwał się. 
- Zaskocz mnie. - mruknęła pod nosem TI.
- Powinniśmy więcej czasu spędzać razem. - uśmiechnął się. - Kiedyś często się spotykaliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się. - pociągnął ją za rękę. Stała naprzeciwko niego i wpatrywała w te wspaniałe brązowe oczy. - Pamiętasz jak w podstawówce na szkolnych dyskotekach zawsze razem tańczyliśmy? - chwycił ją w biodrach i zaczął się delikatnie bujać na boki. Ona po chwili oplotła ręce wokół jego szyi. W pewnym momencie ich usta zbliżyły się do siebie i połączyły w pocałunku.
- A pamiętasz jak kiedyś uczyłem cie całować? - zaśmiał się. - Najwidoczniej wyszło ci to na dobre kochanie. - szepnął.

Czy ja wiem czy mi to wyszło?! Tak średnio chyba. I wgl. akcja jest dopiero pod koniec. Ale nie jest najgorzej.;3 Mniejsza o to. Założyłam tt. @Limitless_Girl
             Follow Me - Follow Back. Będę was powiadamiać o nowych imaginach jeśli chcecie,:) x



053. Louis part. 1

Hej. Postanowiłam, że główne informacje będę pisała na początku postów :) A takie króciutkie po imaginach już na samym końcu. Może lepiej będzie to dziwnie wyglądało, ale jebać to xD
Z racji tego, że mamy już wolne, bo Wielkanoc postanowiłam zrobić partowca. Nie wiem, czy będzie się składał z dwóch, trzech, czy czterech części, to wyjdzie w pisaniu. 
No nic, zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania!
PS. Mam takie wrażenie, że nie podobają się wam moje imaginy :C


~~*~~

Rozwód rodziców zmienił wszystko. Nowy dom, nowa szkoła, nowy znajomi... "Lepiej być z mamą, mam z nią lepsze kontakty" pomyślałaś, gdy sędzia spytał się, z kim chcesz zamieszkać. Tak... Zdecydowanie wybór mamy był dobrym pomysłem. Przeprowadziłyście się do centrum Londynu. Będziesz chodziła do Wyższej Szkoły Policealnej*.
Pierwszy dzień w szkole zawsze jest najgorszy. Nikogo nie znasz, nie wiesz, jak na ciebie zareagują. Norma. Spakowana, ubrana w czerwone rurki, bluzkę w paski i czarne szelki, ze słuchawkami w uszach  wyszłaś na przystanek. Zajęło ci to kilka minut. Usiadłaś na ławce, bo autobus szkolny miał przyjechać za około 10 minut.

W szkole nie było aż tak źle, jak podejrzewałaś. Prawda, w ławce siedziałaś sama i na przerwach z nikim nie rozmawiałaś, ale zobaczyłaś, że pewne dziewczyny, uważane chyba tam za królowe patrzyły na ciebie z... Zazdrością? Trudno jest to nazwać. Twoje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi twojego pokoju.
-Odrobiłaś lekcje?-wypłynęło z ust mamy
-Tak mamo. I zanim zapytasz, wszystkie. Coś jeszcze?-spytałaś ironicznie
-Nie tym tonem!-oburzona podniosła ton głosu-Tak, masz iść do sklepu. Na stole w kuchni leży lista zakupów i pieniądze. Pośpiesz się, zaprosiłam na kolację szefa z żoną i synem. Jest twojego wieku, może się polubicie. No, już już! Ubieraj się!-ponagliła mnie
-No już idę...-powiedziałaś zrezygnowana i z wielką niechęcią zwlokłaś się ze swojego miękkiego łóżeczka. Założyłaś Conversy i dżinsową kurteczkę, wzięłaś torbę, listę, kasę i wyruszyłaś. Pół godzinki spaceru przez ulice Londynu dobrze ci zrobiły, ale pozostało jeszcze wstąpić do sklepu. Wzięłaś wózek i zaczęłaś jeździć między półkami, co chwilę patrząc na mamine bazgroły. Kaczka, kapusta pekińska, marchewka, pomidory i wino były już w koszyku. Zostały jeszcze serwetki, przyprawy, ogórki zielone, majonez, jajka, groszek, kukurydza, sałata i Crème brûlée w proszku. Nabiegałaś się po tym sklepie, że aż prawie dostałaś zadyszki. Odpoczęłaś trochę w kolejce do kasy. Zapłaciłaś ponad 80 złotych i wyruszyłaś w drogę powrotną do domu...
Wszystko z torby wyłożyłaś na stół kuchenny i zwołałaś mamę. Ona zajęła się faszerowaniem kaczki a ty robiłaś sałatkę. Niestety, podczas siekania kapusty pekińskiej, ostatniego już składnika, zacięłaś się nożem. Szybko popędziłaś do łazienki, rankę polałaś wodą utlenioną i zakleiłaś plastrem oddychającym.
-[T.I], przebieraj się już. Za około godzinę będzie Gregor z Janette i z synem Louis'em. Tylko masz się ubrać w jakąś sukienkę a nie tak, jak to ty potrafisz: w trampki i bluzę z kapturem.-podniosła brwi
-Ghr...-warknęłaś z niezadowolenia. Nienawidziłaś nosić sukienek! No, ale mus to mus. Zaczęłaś przekopywać szafkę w znalezieniu odpowiednich ciuchów. Po chwili kiecka się znalazła, ale trzeba jeszcze do nich buty dobrać.
Pół godziny szukania bardzo się opłaciły, znalazłaś fantastyczny zestaw. No, może już bez tej torebki, będzie zbędna. Włosy dokładnie uczesałaś i spięłaś w eleganckiego koka. Do tego wszystkiego zrobiłaś delikatny makijaż i rzęsy potraktowałaś tuszem.
Psiknęłaś się jeszcze perfumami i w tej chwili pod dom podjechał samochód. Wskoczyłaś szybko w ubrania, założyłaś buty i zeszłaś na dół przywitać gości.
Zza drzwi wyłonił się Gregor. Ubrany był w garnitur i lakierki. Dość wysoki i chudy. Za nim przez próg przeszła Janette-ubrana w krwistoczerwoną suknię i tego samego koloru szpilki. A na końcu wszedł on. Nie za wysoki, nie za niski, nie za chudy, nie za gruby, ale za to wyjątkowo przystojny. Włosy miał idealnie ułożone a garnitur perfekcyjnie dopasowany. Patrzyłaś się na niego jak na obrazek. Po chwili jego spojrzenie napotkało twoje. Patrzyliście sobie prosto w oczy, jakby cały świat już nie istniał. Chciałaś, aby to uczucie trwało wiecznie...

*Wyższa Szkoła Policealna- jest takie coś?

I jak? Mi chyba najbardziej podoba się ten ostatni akapit, to spojrzenie. No to mnie wtedy troszeczkę poniosło, ale mam nadzieje, że wyszło dobrze. 
I jeszcze taka jedna sprawa. Mam pisać imaginy z punktu osoby trzeciej tak jak teraz czy normalnie, np. popatrzyłam albo ubrałam się? Czekam na opinie na temat moich bazgrołów :) Następna część-6 komentarzy! A zaszaleję!

Skarllex ♥

czwartek, 28 marca 2013

052. Louis, Harry, Zayn

- Chcesz coś do jedzenia?- Zapytał Zayn, Louisa, wchodzącego do kuchni.
- A co jest?
- Hmmm... Masło, masło, masło i płatki.
- To płatki.- Zii wyciągnął miskę, nasypał pełnoziarnistych płatków i podał ją przyjacielowi. Ten jedynie wpatrywał się w to swoimi dziwnymi, jednakże bardzo tajemniczymi i słodkimi oczkami.
- A gdzie mleko?
- A, zapomniałem Ci powiedzieć. Mleka nie ma. Skończyło się. Masz wstąpić po drodze do sklepu. W zasadzie to masz iść do sklepu. Proszę, to jest lista potrzebnych rzeczy.- Podał ją Brunetowi. Przeczytał ją.
- Chleb,
4 bułki,
drugi chleb,
gazeta... Masz czas na czytanie gazet?- Spojrzał na swojego przyjaciela.
- Muszę wiedzieć, co się dzieje na świecie!
- Dobra, dalej... Co my tu mamy...
Mleko,
owoce,
warzywa,
mięso,
suszarkę do włosów,
żel... Zayn?
- Co?
- Serio? Suszarkę? I żel?
- Jak chcesz, to szczotka lub grzebień też mogą być. Aha, i nie zapomnij, bo nie zapisałem. Jeszcze lakier chcę.
- Zmieniasz się w kobietę?- Zażartował Loui.
- Nie, nie zmieniam się. Ja po prostu umiem zadbać o swój wygląd. W końcu takie ciacho.- Przerwał, przejeżdżając w powietrzu tuż obok siebie, od głowy do stóp.- Samo się nie stanie. Chodź no wiem, przystojny jestem z natury, ale wolałbym, aby moje włosy też były piękne i dorównały mojej urodzie.
- Nie ważne. Kolejne...- Zaczął odczytywać dalej:
- Jedzienie,
jedzenie,
jedzenie,
picie,
picie,
picie,
do łazienki,
do kuchni,
dla Tori,
dla Dan,
dla innych dziewczyn,
lusterko dla Zayna,
lusterko dla Zayna,
lusterko dla Zayna.
lu... CO?! ZAYN! PO CO CI TYLE LUSTEREK?!
- A niby w czym mam się przeglądać?
- AŻ W CZTERECH?! NIE WYSTARCZY CI TE SIEDEM, KTÓRE JUŻ SĄ W TWOIM POKOJU?! W DOMU TEŻ WSZĘDZIE SĄ ONE POROZWIESZANE!
- No wiesz, ale siebie muszę oglądać w różnych pozycjach.
- Ktoś coś mówił o mnie?- Do pomieszczenia wparował Harry.
- Yyyy... Nie.
- A dlaczego przed nie była taka pauza?
- Nie rozmawialiśmy o Tobie!
- W takim razie o czym? A może o kim, co?
- Zayn chce, abym kupił mu kolejne cztery lusterka!
- To dla mnie książkę.
- Harry, dobrze się czujesz?- Lou położył mu rękę na czole.
- A dlaczego miałbym się czuć źle?
- No bo mówisz, że będziesz czytał...
- No i?
- Jak dotąd sądziliśmy, że nie czytasz, bo po prostu nie umiesz.
 - Ależ ja umiem czytać! I jeszcze wam to udowodnię!- Obraził się i wyszedł.
- Wracając do lusterek...
- No, dobra, Tomlinsonie, wygrałeś!- Tommo uśmiechnął się triumfalnie.- Możesz kupić mi jeynie trzy.- Westchnął.
- *Mina Lou z serii Are You Facking Kidding Me?!* Dobra, nie wygram. Daj kasę, a idę.
- Górna szafka, ostatnia od okna, po lewej. Za puszką.
- Jasne, dzięki.- Powiedział i wyszedł.

~*~

No, hej. Tu znowu ja. Co prawda to 38 rozdział z mojego opowiadania. Wydaję mi się dość "lekki" i choć trochę śmieszny, a więc go dodaję. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie ;3
Wika

środa, 27 marca 2013

051. Harry

 http://www.youtube.com/watch?v=eVTXPUF4Oz4

Mam rodziców, własny świat, przyjaciół i coś co nie pozwala mi żyć normalnie. Sławnego chłopaka. Kocham go, ale czasem mam wrażenie, że z każdym dniem się od siebie oddalamy. Te ciągłe koncerty, wywiady, próby są dla niego meczące, przez co nie ma dla mnie czasu.
- Czy ja, aż tak przynudzam, że zasypiasz, panno [T.N]? - nad głowa usłyszałam głos nauczycielki historii.
- Tak. - wymsknęło mi się - To znaczy nie. Przepraszam, będę już słuchać. - odparłaś, a gdzieś w kącie klasy usłyszałaś chichoty. Westchnęłaś głęboko i skupiłaś na lekcji.

Gdy zajęcia się skończyły, wybiegłam jak najszybciej z klasy. Nie mam siły na nic, najwidoczniej dopadła mnie jesienna chandra. Przed szkołą czekał na mnie Harry. Chciałam go pocałować, ale on odsunął się. Spojrzałam na niego.
- Musimy porozmawiać. - powiedział ochrypłym głosem - Chodźmy się przejść. - nawet nie chwycił mnie za rękę, nic. Po prostu szliśmy obok siebie w milczeniu. - Posłuchaj... W życiu nie zawsze wszystko idzie po twojej myśli i... Jedne rzeczy się kończą, a inne zaczynają. Niektórzy z twojego życia znikają, a na ich miejsce przychodzą inni. Nic nie trwa wiecznie. - westchnął - Chcę po prostu przez to powiedzieć, że to koniec [T.I]. Moje uczucie do ciebie wygasło już dawno, ale nie mogłem się zebrać, by ci to powiedzieć. Nie mam dla ciebie czasu. Przepraszam... - pocałował mnie w policzek i zostawił pośrodku parku osłupiałą. Zerwał ze mną... Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Spojrzałam w jego kierunku, ale jego już tam nie było. Z nieba zaczęły lecieć pierwsze krople deszczu. Spływały po moich włosach, ubraniach i spadał na ziemię. Przełknęłam głośno ślinę i usiadłam na krawężniku.
- Ale ja cię kocham... - szepnęłam sama do siebie. Poprawiłam grzywkę, tak by nie wpadała mi do oczu i odchyliłam głowę do tylu.
***
Od tamtego wydarzenia minęło pięć lat.  Dziś jestem szczęśliwa mężatką i matką. Ale nie przestałam go kochać. Gdzieś tam w moim sercu, nadal jest dla niego miejsce.
- Mamusiu, pobaw się ze mną. - mały Harry pociągnął mnie za rękę. Tak, Harry. Nie mogłam się powstrzymać, by go tam nie nazwać. W końcu jest to dziecko Styles'a. Mój mąż nawet o tym nie wie, ale kręcone włosy i zielone oczka mówią wszystko.
- Już idę. - odparłam, uśmiechając się do niego smutno. Tak bardzo mi go przypominał...
W pewnym momencie usłyszałam za sobą znajome głosy. W duchu modliłam się, aby to jednak nie byli oni. Obróciłam się i... Harry, wraz ze swoim zespołem szli w moim kierunku.
- Chodź, pójdziemy już do domu. - wzięłam małego na ręce.
- A pać! Ten pan, teś ma takie klencone włośy jak ja! - mały z bananem na twarzy, wskazał palcem na "tego pana". Na moje nieszczęście zauważył mnie i podbiegł.
- Cześć! - uśmiechnął się - Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- Pobaw się jeszcze chwilkę. - puściłam synka i westchnęłam - Bardzo... Nadal jesteście zespołem i podbijacie serca nastolatek?
- Może nie nastolatek, ale tak. - zaśmiał się - Uroczy chłopiec. Jak ma na imię?
- Emm.... Harry. - zawstydziłam się - Jest podobny do ciebie. - zakaszlnęłam nerwowo.
- Czy to jest... Czy to jest mój syn? - spytał niepewnie.
- Tak, ale nie wracajmy do tego co było kiedyś. - rzuciłam szybko - Ja muszę iść. Harry! Chodź do mamy! - zawołałam, a po chwili mały loczkers stał koło mnie.
- Posłuchaj, ja cie nadal kocham... - złapał mnie za rękę duży Harry.
- Ja ciebie też, ale mam rodzinę i nie chcę jej zniszczyć. Do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek i odeszłam.
- Kto to był?
- Mój dawny kolega. - sczochrałam mu włoski - Bardzo dobry kolega... - dodałam po cichu.

Tak wiem, jest tak jakby niedokończony, ale sami uruchomcie wyobraźnię i wymyślcie zakończenie! <3 Jest to imagin z mojego drugiego bloga.xoxo
3 komentarze - następny imagin. ♥

wtorek, 26 marca 2013

050. Harry

Byłaś z Hazzą 2 lata. Byliście nierozłączni. Mieszkaliście razem,
nic wam nie brakowało. Od pewnego czasu zaczęło układać się
wam nieco gorzej. Zaczęliście się kłócić, wyzywać itp. Musiałaś
wyjechać na kilka dni do rodziców do Polski, ponieważ Cię potrzebowali.
Wszystko okazało się okay, ale jak wróciłaś do Londynu wszystko legło
w gruzach.  Przyłapałaś Harr'ego na zdradzie, gdy wróciłaś.

Szukałaś Harr'ego, ale nigdzie go nie było, postanowiłaś więc
wejść do waszej wspólnej sypialni by zobaczyć czy przypadkiem
go tam nie ma.
- Harry jesteś tu ?? Har.... - Co to ma być- mówisz przez łzy
- [t.i.] co ty tu robisz ?
- Mieszkam jakbyś nie wiedział
- Ale ty miałaś być w Polsce!
- Już nie jestem jak nie widać.
- Ja Ci to wytłumaczę
- Co ty mi tu chcesz wytłumaczyć ? Widać wyraźnie co robiłeś!
- [t.i.] proszę Cię. Ja przepraszam nie chciałem tego.\
- Ale zrobiłeś ! Nie chce Cię znać  !
- Nie proszę  [t.i.] zaczekaj!
Wyszłaś jak najszybciej z domu i zadzwoniłaś do swojego najlepszego
przyjaciela Niall'a. Zawsze mogłaś na nim polegać.

**ROZMOWA TELEFONICZNA**
- Hej - powiedziałaś płacząc.
- Hej coś się stało ?
- Niall proszę przyjedź po mnie.
- Ale powiedz co się stało..
- To nie jest rozmowa na telefon.
- Dobra, gdzie jesteś ?
- Pod moim domem.
- Ok już jadę
- Dziękuję!
**** KONIEC ROZMOWY****

Gdy Niall przyjechał wpakowałaś swoje bagaże do bagażnika i pojechaliście do
jego domu.  Niall pytał co się stało więc mu wszystko powoli wytłumaczyłaś. Był
strasznie zły na Harr'ego, że Cię zdradził.Z resztą tak jaw wszyscy chłopcy z zespoły gdy
się o tym dowiedzieli, ponieważ byli u Niall'a. Chłopaki Ci pomagają, a Harry ciągle do Ciebie
wydzwania i próbuję Cię odzyskać. Ignorujesz go, bo po tym co Ci zrobił nie masz do niego
siły. Ta lafirynda co z nią był w łóżku! Och rzygać mi się chce! Na ten czas zamieszkałaś
z Niall'em ponieważ bardzo Cię prosił. Pewnego dnia siedzicie sobie wszyscy na kanapie( oprócz Harr'ego) Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. poszłaś otworzyć. Po raz pierwszy od 2 miesięcy zobaczyłaś Harr'ego na własne oczy.
- Co ty tu robisz ?- zapytałaś.
- Chciałem się z tobą zobaczyć, porozmawiać
- ty porozmawiać ? Ciekawe o czym!
- O nas:(- powiedział z smutkiem na twarzy
- Nas już nie ma od dawna !
- [t.i.] proszę daj mi to wytłumaczyć.
- NIE! Powiedziałam Ci już to !
- proszę ja Cię dalej Kocham i nigdy nie przestałem.
- Dobra, ale masz 3 min.
- Dziękuję.
Harry opowiedział Ci wszystko. Wybaczyłaś mu. Chociaż dalej nie
masz do niego pełnego zaufania. Tamtego dnia to chłopcy pomogli
Ci mu wybaczyć. Gdyby nie oni nie wiesz co by teraz było.

- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.!
- Obiecaj mi coś.
- Co takiego ?
- Że już nigdy mnie nie opuścisz i nie zdradzisz.
- OBIECUJĘ !
- Dziękuję.



---------------------------------
Hej ! Jest kolejny imagin z mojej strony. Nie jest mega,ponieważ nie mam ostatnio weny i muszę się uczyć, ale zawsze coś.
MAM DLA WAS PYTANIE : OD KIEDY CZYTACIE TEGO BLOGA?- ODPOWIEDZI PISZCZE W KOMENTARZACH.
KOMENTUJCIE,DODAWAJCIE SIĘ DO OBSERWATORÓW. 

Do następnego :)
Paula<3


niedziela, 24 marca 2013

049. Liam

"Pod­dać się to jak zre­zyg­no­wać z życia."  

Niebo pociemniało i pokazało się na nim już kilka gwiazd. Z kubkiem kakaa w jednej, a z pamiętnikiem w drugiej, siedziałam na parapecie z nosem przy szybie. Po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Wiecie jak to jest, gdy stracicie osobę na której wam zależy? Gdy z dnia na dzień przestajesz być dla niej ważna i po prostu was olewa?
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Otarłam łzy, poprawiłam włosy i szepnęłam ciche 'proszę'. W progu pojawił się Liam. Tak. Ten Liam Payne z One Direction.
- Cześć. - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Jak się czujesz? - zapytał z troską, wyciągając zza siebie pudełko czekoladek.
- No siema. - również wymusiłam się na uśmiech. - Jest lepiej. Ale jeszcze nie dobrze... - westchnęłam.
- Uśmiechnij się, ale tak szczerze. - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Nie jest ciebie wart, jeśli tak cię potraktował. Pokaż mu co stracił. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Liam... Ja nie potrafię o nim zapomnieć. Przez trzy lata byliśmy razem, a teraz mam pstryknąć palcami i sprawić, by wszystko co z nim związane wyparowało mi z głowy? Muszę cię zmartwić. Zadanie nie do wykonania. - mruknęłam.
- Kochasz go? - spojrzał na mnie.
- Nie. Nie kocham go, ale odczuwam do niego jakiś cholerny sentyment. - warknęłam i wyrwałam się z jego objęć. Usiadłam na podłodze koło łóżka i schowałam twarz w dłoniach. Po moich policzkach popłynął teraz strumień łez. Choć bardzo chciałam, nie mogłam ich powstrzymać.
Poczułam na ramionach czyjeś dłonie. CZYJEŚ. Tutaj mam na myśli Liam'a, bo nikogo innego dotyk tak na mnie nie działał. Uniosłam głowę lekko do góry i ujrzałam jego orzechowe oczy. W pewnym momencie nasze usta zetknęły się, a nosy otarły o siebie. Nie wiedziałam co robię. Jak mogę go całować...?! Przecież to tylko przyjaciel...
Po chwili otrząsnęłam się i odsunęłam.
- Ja... Przepraszam. Pójdę już. - powiedział cicho.
- Nie, zaczekaj... - chwyciłam go za rękaw od koszuli. - My nie powinniśmy. Nie chcę cie stracić jako przyjaciela. - spuściłam głowę w dół.
- Przepraszam, ale ja nie umiem być tylko przyjacielem. - odparł. - Nawet nie wiesz ile czekałem, aż zerwiecie. Byłaś szczęśliwa, ale ja nie. Przepraszam. - szybko wyszedł i zostawił mnie płaczącą pośrodku pokoju.

"O co właściwie chodzi?" - to pytanie po raz kolejny pojawiło się w mojej głowie. Liam od miesiąca nie zadzwonił, nie napisał, ani nawet mnie nie odwiedził. Może to i lepiej? Zraniłam go. Tyle wiem. Ale w jakimś stopniu to jego wina. On mnie pocałował...

AHA. Jest jednym słowem... Nie ma słów, by to określić. Ech... Kompletna pustka w głowie. Trudno. Chyba będę musiała odpocząć na jakiś czas. Następny imagin dodam prawdopodobnie w piątek, gdyż tylko wtedy będę miała czas. Do następnego.xoxo

sobota, 23 marca 2013

048. Niall

Będąc w supermarkecie przepychałam się przez ludzi. Wreszcie dorwałam stoisko, z którego do wózka zapakowałam kilka paczek chipsów, z kilo żelków, cukierki i jakieś ciastka. Poszłam kilkadziesiąt metrów dalej i do wózka włożyłam około 7 litrów gazowanych napojów. Jestem wielkim głodomorem. Na całe szczęście mam bardzo szybką przemianę materii, więc nie tyję. Co więcej, mam niedowagę.
Gdy zapłaciłam i miałam już wychodzić, zauważyłam malutką dziewczynkę skuloną pod ścianą. Z jej oczu lały się potoki łez. Bez zastanowienia do niej podeszłam.
-Hej, mała, nie płacz.-blondynka popatrzyła na mnie jej opuchniętymi od płaczu, ale nadal piwnymi oczami-Co się stało?
-Zgubiłam się...-odpowiedziała cieniutkim głosikiem co chwilę pochlipując
-Pomogę ci znaleźć rodziców. Jak masz na imię?
-Lana. Ale ja nie przyszłam z rodzicami...
-A z kim?
-Z wujkiem. Nazywa się Niall Horan i jest piosenkarzem.
-A dlaczego się zgubiłaś?-zadałam kolejne pytanie.
-Bo do wuja podbiegało dużo kobiet. Kazał mi iść do samochodu, ale nie umiałam znaleźć drogi...-zaczęła płakać coraz bardziej
-A wiesz, gdzie mieszka?
-Nie.-odpowiedziała krótko. To nie było satysfakcjonujące, ale czułam, że muszę jej pomóc. Nie mogłam jej zostawić.
-Mam pomysł. Może na razie pojedziesz do mojego domu a ja postaram się znaleźć twojego wujka?-zapytałam z uśmiechem
-Dobrze-podała mi drobną łapkę, którą chwyciłam a w drugą wzięłam zakupy-A ty jak masz na imię?-tym razem to ta istotka zadała pytanie.
-[T.I]-powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę mojego auta.

-Ile masz lat?-spytałam, gdy zatrzymywałyśmy się już na podjeździe pod moim domem.
-7 i pół.-odpowiedziała wysiadając z auta.
Gdy tylko weszłyśmy do środka, Lana spytała, czy może iść do toalety. Zaprowadziłam ją tam i poszłam wyciągnąć jej jakieś zabawki. Mam kuzynkę tylko pół roku młodszą od niej, więc zawsze gdzieś poniewierały się jakieś lalki Barbie lub kolorowe klocki. Z resztą uwielbiam dzieci. Są urocze we wszystkim, co robią. Gdy znajdę tego jedynego, chciałabym mieć całą gromadkę! Ale na to jeszcze trochę sobie poczekam.
Gdy słodka dziewczynka bawiła się w kącie mojego pokoju, ja włączyłam komputer i w Google wpisałam adres Niall'a Horan'a. To, co tam znalazłam potwornie mnie zaskoczyło. Było tam z 600.000 haseł! Kliknęłam w pierwszą lepszą witrynę. Pudło. Przecież Niall nie mieszka na Florydzie! Kilka następnych wejść to kolejne pudła.
Po pół godzinie szukania, wreszcie wpadłam na to, aby poczęstować czymś Lanę. Udałam się po zakupy a po chwili przyniosłam kilka różnych butelek soków, dwie szklanki, kilka rodzajów ciastek i cukierków. Tacę postawiłam na stoliku.
-Częstuj się-powiedziałam, w tym czasie siadając z powrotem przy komputerze.
Po około godzinie znalazłam najbardziej prawdopodobny adres, więc powiedziałam:
-To chyba jest to! Jedziemy?-spytałam Lanę.
-Jasne!-odpowiedziała radośnie i zaczęła ubierać swoje sandałki. Ja też się ubrałam i podążyłyśmy w stronę wyjścia z domu.
Kilkadziesiąt minut jeździłyśmy po Londynie w poszukiwaniu nieznanej mi dotąd ulicy. Z tego, co powiedziała mi mała, Niall jest popularny i przed jego drzwiami zawsze stoi masa nastolatek. Nie powinno być problemu.
Rzeczywiście, tak jak podpowiedziała mi kuzynka gwiazdy, pod tym adresem była masa dziewczyn w różnym wieku Gdy próbowałam się przepchnąć do furtki nie obyło się od wyzwisk, typu "gdzie się pchasz", "i tak cię nie zauważy, suko" lub "patrz jak łazisz idiotko". Miałam tylko nadzieję, że Lana tego nie słyszała. Jak tylko dostałam się do domofonu, od razu zadzwoniłam.
-Słuchaj, nie dam ci teraz autografu...-przerwałam mu
-Ja nie w tej sprawie. Pan Niall Horan?
-Tak. O co chodzi?
-Przyprowadziłam Lanę i chc....
-Proszę czekać, zaraz będę!-usłyszałam i później rozległ się dźwięk przerwanego połączenia.
Po chwili zza drzwi wyłonił się blondyn w czarnej bluzie. Szybkim ruchem otworzył furtkę, wpuścił nas do środka i zakluczył drzwi wejściowe. Rozebraliśmy się (BEZ PODTEKSTÓW!!) i poszliśmy usiąść w salonie.
-Naprawdę pani dziękuję, już się bałem, że się nie odnajdzie-powiedział Niall i wziął małą na ręce
-Jaka tam pani, mów mi [T.I]. Z resztą, nic wielkiego. Nie mogłam jej tak zostawić.-posłałam im ciepły uśmiech. Tak ładnie razem wyglądali. Byli do siebie bardzo podobni, prawie jak ojciec z córką. Ale to nie możliwe, jest za młody na dzieci. Wygląda na chłopaka mojego wieku.
-Dobrze, a więc [T.I], zapewne Lana była niegrzeczna i wyjadła ci wszystko z lodówki, mam rację?
-Oczywiście, że nie. Była jak aniołek. Świetnie się z nią dogadywałam.-mrugnęłam do Lany.
-[T.I], chodź! Pokażę ci mój pokój!-powiedziała do mnie blondyneczka i chwyciła za rączkę. Po schodach zaprowadziła mnie do swojego pokoju.

-Ja powinnam się już zbierać, dziękuję za miłe popołudnie, Niall. I mam nadzieję, że do zobaczenia.-powiedziałam do niebieskookiego, gdy byłam już w progu drzwi. Przez cały wieczór rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
-Cała przyjemność po mojej stronie! Ja też mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy!-wraz z jego siostrzenicą odprowadził mnie do drzwi. Przez te kilka godzin bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
~~*~~
Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że przez zwykłą chęć pomocy innemu znalazłabym miłość życia, wyśmiałabym go. Teraz wiem, że to byłby błąd. Bo przez odruch pomocy i współczucia życie może odwrócić się o 180 stopni. Warto pomagać...

Hej, jak się macie? Pomysł na ten imagin został zaczerpnięty z jakiegoś bloga, więc przepraszam, jeśli już czytaliście coś podobnego. Po prostu brak weny i chęci na cokolwiek, ale nie chciałam Was zawieść. Jest jaki jest-nic lepszego już nie napiszę. Przepraszam. Jestem wykończona. Ale nadal liczę na komentarze! I OBSERWACJE! Kocham Was i do następnego!

Skarllex ♥

I DO ADMINEK!: PROSZĘ, JEŚLI MACIE TT INFORMUJCIE INNYCH O NOWYCH IMAGINACH! Jak macie, piszcie do mnie, to was follownę! Napiszcie, że jesteście adminkami, bo nie followuję byle kogo! Love u all ♥ xx

047. Zayn

*AU – Alternatywna rzeczywistość. Zayn nie jest sławny i jest starszy*


                   Przymrużyłam oczy, kładąc policzek na otwartej książce. Matko, co za nudy! Gdyby nie to, że teraz miałam sesję, to zasnęłabym od razu. Mozolnie powróciłam do pozycji siedzącej.
– Dokończę to.. – postanowiłam i przewróciłam kartkę. Studiowałam filologię angielską. Od zawsze chciałam właśnie to robić. Jednak ta książka.. dno. Nagle drzwi się otworzyły ze skrzypnięciem.
– Jeszcze nie śpisz? – usłyszałam znajomy mi głos współlokatora. Oboje mieszkaliśmy w tym samym pokoju i studiowaliśmy to samo, a ja byłam w nim zakochana. Po uszy, czego mu nigdy nie wyznałam.
– Nie, Zayn. Muszę to przeczytać na jutro, a kompletnie o tym zapomniałam. – westchnęłam.
– Zrobić ci kawy? – zapytał troskliwie mulat, wychylając się ponad moim ramieniem. – Mój Boże! To na jutro?! – jęknął. Zachichotałam.
– To może ja zrobię nam kawy. – powiedziałam, wstając i wychodząc z pokoju na pogrążone w półmroku korytarze akademika. W ciemności znalazłam ekspres do kawy i dwa kubki. Szybko załatwiłam sprawę i wróciłam do chłopaka. Pochylał się nad książką.
– Dostawa. – uśmiechnęłam się lekko i podałam Zayn'owi kubek z czarną cieczą. Upiłam łyk kofeiny i usiadłam na krześle obok mulata. Czytaliśmy w milczeniu, od czasu do czasu biorąc łyk z kubka. Nagle lampka zgasła i zrobiło się ciemno jak w dupie u murzyna.
– Co jest? – mruknął współlokator, próbując zapalić żarówkę. Bez skutku. – [T. I], sprawdź, czy coś innego działa.
– Nie. – stwierdziłam po chwili ciszy, patrząc się w niereagujący pilot do TV. – To co? Zapalisz świecę? – zapytałam. Nic nie odpowiedział, ale już po chwili w ciemności zobaczyłam płomyk, oświetlający mdłym światłem kawałek twarzy mulata. Przygryzłam wargę i podeszłam do oświetlenia. Czułam dotyk ciepłej skóry Zayn'a. Załapaliśmy kontakt wzrokowy.
– [T. I], ja.. chciałbym się ciebie o coś zapytać. – szepnął. Serce zaczęło mi łomotać tak głośno, że byłam niemal pewna, że nawet on słyszy mój organ. Zaczerpnęłam powietrza tak, jakbym się dusiła.
– Pytaj.
– Czy chciałabyś.. czy mogłabyś.. czy ja mógłbym.. – urwał i spojrzał na mnie. – Ee.. chodźmy już przeczytać tę lekturę.
Spuściłam wzrok i lekko się zarumieniłam. Co ja sobie wyobrażałam?
– Och. Lektura. No tak, jasne. – wykrztusiłam i już miałam się odwrócić, gdy nagle mulat przytrzymał mnie za ramię.
– Nie.. nie to chciałem ci powiedzieć. Czekaj. – odłożył świecę na biurko i dotknął mojego policzka. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Ujął moją twarz w dłonie i pocałował. Tak po prostu. Nasze języki tańczyły. W pewnej chwili mulat delikatnie oderwał się ode mnie.
– Przepraszam. Zapomnijmy o tym, ok?
– Ale ja wcale nie chcę zapomnieć. – zdobyłam się na odwagę.
– [T. I], to nie ma sensu. – westchnął. – Przecież doskonale wiemy, że ja do ciebie nie pasuję..
– Matko, Zayn, nie stękaj już! – powiedziałam i tym razem to ja go pocałowałam. On złapał mnie za pośladki, a ja instynktownie objęłam nogami jego biodra. Szukaliśmy drogi nie przerywając ani na chwilę czynności i taranując przy tym niektóre rzeczy. Przycisnął mnie do ściany, ale nagle oderwał się i spojrzał na mnie, szukając pozwolenia.
– Malik, ja.. ja chyba jeszcze nie jestem gotowa.. – szepnęłam.
– Rozumiem, [T. I]. – uśmiechnął się lekko i przytulił mnie do siebie.

4 lata później

Zakończyliśmy już studia i od roku jesteśmy małżeństwem. Mamy wspaniałego, półrocznego syna Jonatana. A ja? Ja nigdy nie zapomnę dnia, w którym dowiedziałam się, że moje uczucia są odwzajemnione.

***

Imagin do dupy, wiem. Przepraszam.


piątek, 22 marca 2013

046 Wszyscy

 Przepraszam za tak długą przerwę na blogu, ale nie miałam weny i byłam i jestem jeszcze trochę  chora. Całe dnie w łóżku ! Okropność:/ Dobra nie będę się tu użalać LOL!
 5 KOMENTARZY NASTĘPNY IMAGIN!



Dziś są twoje 18 urodziny ! W końcu . Jej jak fajnie :D
- [t.i.] możesz zejść na dół ?- zapytała twoja mama.
- Już. Tylko się ubiorę.
- Kochanie mamy dla Ciebie prezent- powiedziała tata.
-Mamy nadzieję, że Ci się spodoba.
- Na pewno wasze prezenty są zawsze super.
Wsiedliście do auta i pojechaliście.Bardzo Cię to dziwiło, ale się nie wypytywałaś.
Lubiłaś niespodzianki. Ciekawe tylko jaki jest ten prezent.
- A więc [t.i.] to nasz prezent.











- WOW jaki piękny!!!!!!!!!!! - nie byłaś w stanie nic powiedzieć.
- Od dziś będziesz tu mieszkała :) Mamy nadzieję że będzie Ci się podobał.
- I to ja . Bardzo wam dziękuję.

Gdy rodzice pojechali ty poszłaś do swojego nowego domu. Byłaś wniebowzięta.
Nie umiesz w to uwierzyć, że masz swój dom ! Po obejrzeniu całego domu poszłaś
rozpakować się i pooglądać telewizję, a zarazem zobaczyć co dzieje się na Twitterze.
 Nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi . Nie wierzyłaś własnym oczom ! To chłopaki z
1D!!!!!!!!! Aaaaaa JA nie mogę ! Tak jesteś Directionerką i wcale tego nie ukrywasz.
- Cześć . Witamy nową sąsiadkę !
- O Cześć - powiedziałaś w miarę spokojnie.
- Jak Ci się tu mieszka.
- Jak na razie świetnie zwłaszcza jak się dowiedziałam, że mam takich sąsiadów!
- To źle ?
- Nie wręcz przeciwnie - zaśmiali się.
- Wejdziecie ?
- Wiesz teraz nie zbyt mamy czas bo jedziemy do studia, ale jutro możesz wpadnąć do nas
- Dobra . Brzmi świetne :)
- To do jutra.
- Tak.Pa :)

Następnego dnia chłopaki przyszli po Ciebie i razem spędziliście świetnie cały dzień.

Super się dogadujecie. Jesteście wzorowymi przyjaciółmi. Spędzacie ze sobą mnóstwo czasu,
a ty nawet czasami jeździsz z nimi w trasę ! Lepiej chyba być nie mogło ! :D


--------------------------------------
I jest kolejny niezdarny imagin !  Mam nadzieję, że wam się
spodoba.  Piszcie w komentarzach z kim następny i jak wam się 
podoba ten . 

Do następnego
Paula<3





czwartek, 21 marca 2013

045. Harry part. 2 zamówienie dla Megs

 Po wielu męczarniach wreszcie napisałam tego imagina! :D nie było łatwo, ale jest. Miejmy nadzieję, że wam się chociaż trochę spodoba. Enjoy.xoxo

 *muzyka*
 "Koniec z odczuwaniem jakichkolwiek uczuć. Moje serce, zostaje dzisiaj oficjalnie usunięte z mojej klatki piersiowej."
 Od moich pierwszych korepetycji minął tydzień. Dziś nadchodzi czas na kolejne. W ciągu tych paru dni zachowaliśmy normalne stosunki uczeń - nauczyciel. Gdy przechodziliśmy obok siebie na korytarzu, przesyłał mi życzliwy uśmiech. Ja jednak dostrzegałam w tym uśmiechu coś więcej.

- No to powiedźcie mi... - i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Wszyscy opuścili klasę, a ja zostałam sam na sam z Harry'm (jak inaczej mam go nazywać? jest niewiele starszy ode mnie). Usiadłam na ławce i przypatrywałam mu się. Po chwili, gdy upewnił się, że z korytarza już wszyscy zniknęli, podszedł do mnie i lekko mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek - choć nie powinnam.
- Nie. Moment. - odepchnęłam go. - Ja przyszłam na korepetycje, a nie po to, by całować się z nauczycielem.
- Rozumiem. - uśmiechnął się zniewalająco. - Więc otwórz książkę na stronie sześćdziesiątej dziewiątej. - polecił mi, a ja natychmiast to zrobiłam. W tym samym momencie nie książka przykuła moją uwagę. To raczej jego ręka, na której znajdowała się... obrączka.
- Co to jest? - spytałam cicho wskazując a jego palec. PAN STYLES, najwidoczniej się zawstydził, bo na jego policzkach pojawiły się różowawe rumieńce.
- To jest... Obrączka. - odparł chłodno. - Byłbym wdzięczny, gdybyś stąd wyszła. 
- Z wielką przyjemnością. - zebrałam swoje rzeczy i zanosząc się płaczem wybiegłam z klasy.
Ma żonę. Jest nauczycielem. Całuje uczennicę. Co on do cholery takiego w sobie ma?! Jak mogłam w ogóle odwzajemnić ten idiotyczny pocałunek? Już po pierwszym razie powinnam pójść prosto do dyrektorki. Ale nie... Tym razem również się tak nie udam. Jest dobrym nauczycielem, a dopóki nikt o tym nie wie niech oczy w tej zasranej szkole.
Gdy przekroczyłam próg domu usłyszałam kolejną kłótnię rodziców. Skręciłam w prawo do kuchni i usiadłam na blacie, pierw zabierając jabłko z koszyka. Moje oczy napełniły się łzami. Z jednej strony żałowałam, że go poznałam. Ale z drugiej... Nie., tu nie ma pozytywnych stron.
- Ile razy ci mówiłam żebyś nie siedziała na blacie? - usłyszałam głos mamy. Przekręciłam lekko głowę i zobaczyłam, że ma podpuchnięte oczy.
- Przepraszam. - mruknęłam i chciałam wyjść, ale coś mnie powstrzymało. - Mamo... Co jeśli ktos zakocha się w starszym o pięć lat chłopaku? 
- W miłości wiek nie jest ważny. Jeśli go kochasz to mu to powiedz. Jeśli cię odrzuci? Dużo straci. - uśmiechnęła się.
Wdrapałam się po schodach na górę i przykucnęłam przy łóżko. Ręką wygrzebałam spod niego pamiętnik. Chwyciłam długopis i zaczęłam pisać...
"Drogi pamiętniku! Sama sobie nie radzę. W brzuchu lata mi stado motyli, serce łomota jak szalone i chcę wyskoczyć z piersi, a ja nie wiem co mam zrobić. Sama przed sobą boję się przyznać, ze się zakochałam, w dodatku w nauczycielu... Gdyby tego było mało to dochodzi do tego również pocałunek z nim. Taki tam szatyn z kręconymi włosami i zielonymi oczami. Nic wielkiego, ale jednak coś..."
Zamknęłam okładkę z hukiem, odłożyłam pamiętnik na szafkę nocną i schowałam twarz w dłonie. To niesamowite w jak krótki czasie można kogoś pokochać. Tak, pokochać. To uczucie jest naprawdę silne.

Następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy i podpuchniętymi oczami. Po zrobieniu szybkiego makijażu i w miarę ogarnięciu się, poszłam do szkoły na drżących nogach. "Znów go zobaczę..." - pomyślałam udając się w stronę klasy do matematyki. Tak jednak nie zastałam Harry'ego. Przy biurko siedziała pulchna kobieta z gładko zaczesanymi włosami i w różowym swetrze. Zajęłam swoje miejsce i rozpakowałam się.
- Witam was! Nazywam się Hayley Spielberg i będę waszą nową nauczycielką matematyki. - po tych słowach mnie zatkało. - Pan Styles zrezygnował, ponieważ uznał, że uczniowie tutaj są niezdyscyplinowani i bezczelni. - uśmiechnęła się krzywo, a ja wstałam, zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy. Słyszałam, gdy ktoś wykrzykiwał moje imię, ale nie zwracałam na to uwagi. Szłam przed siebie, aż w końcu wyszłam z terenu szkolnego i...

- Dlaczego to zrobiłeś...? - szepnęłam do anioła i białych jak śnieg skrzydłach.
- Ciesz się, że nie wiedziałaś co cię czeka. - odparł. - Bardzo dobrze, że zmarłaś. Za parę dni i tak wszystko znów by się zepsuło. - powiedział i zniknął, a ja stałam i patrzałam jak wynoszą moje ciało z kościoła. Na pogrzebie pojawił się również Harry. Płakał. Nie wiem czemu, naprawdę...

TAK WIEM. Jest beznadziejny, ale nie umiem pisać smutnych. Tak samo jak 18+(chociaż wyobraźnie w tych sprawach mam ogromnąą<3) Dzisiaj mam taki dobry humor, że nie mogę. 
A tak wgl., to widziałyście to?
Chłopcy są tacy jak dawniej. Jak na początku, a to dobrze.:D Po prostu tak się jaram tym filmem! I ich głosami, wyglądem, poczuciem humory. Jednym słowem: WSZYSTKIM .♥
Pozdrawiam, do następnego. 5 komentarzy? ;)
+ Rysunek Zayn'a.<3

środa, 20 marca 2013

044. Harry part. 1 zamówienie dla Megs

 "Koniec z odczuwaniem jakichkolwiek uczuć. Moje serce, zostaje dzisiaj oficjalnie usunięte z mojej klatki piersiowej."

Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały przez żaluzję do mojego pokoju i delikatnie muskały moją bladą twarz. Wierzchem dłoni przetarłam zaspane oczy, po czym podniosłam się i wyskoczyłam z ciepłej pościeli. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było uchylenie okna; w pokoju było duszno i czuć było dym papierosowy. Następnie podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarną spódniczkę przed kolano, tego samego koloru żakiet i białą bokserkę. Całość dopełniłam balerinami i małą torebkę, którą przewiesza się przez ramię. Z całym kompletem udałam się do łazienki, gdzie włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Gotowa zbiegłam na dół po drewnianych schodach i wyszłam z domu, kierując się w stronę szkoły.
Rozpoczęcie roku szkolnego oznacza dla mnie nową szkołę, nowe znajomości i zupełnie nowe życie. Ale przecież właśnie po to tutaj jestem, prawda? Po to, by wszystko zacząć od początku, od kompletnego zera.
Uśmiechnęłam się do siebie i przekroczyłam próg szkoły. Wzrok wszystkich uczniów zwrócił się ku mnie. Pewnie gdyby nie moje różowe włosy byłabym jak reszta dziewczyn w tej szkole.
- Przepraszam... - zaczepiłam jakiegoś chłopaka o kręconych włosach. - Którędy do auli?
- Prosto, jak chcesz to poczekaj. Zaprowadzę cię. - uśmiechnął się do mnie, ukazując słodkie dołeczki w policzkach.
- Dziękuję. - zaczekałam chwilę, aż skończy chować książki do szafki i podążyłam za nim.
Gdy przechadzał się przez korytarz, każda napotkana dziewczyna posyłała mu zalotny uśmiech. Zaczęłam mu się przyglądać; szatyn z zielonymi oczami, umięśniony - co widać poprzez jego białą, obcisłą koszulkę - i te dołeczki... Był naprawdę przystojny.
- To tutaj. - zatrzymał się przy wielkich drzwiach. - A tak w ogóle to jestem Harry. - przygryzł dolną wargę.
- TI, miło cie poznać. - uniosłam kąciki ust do góry. Wtem na środek wyszła dyrektorka - kobieta o siwych włosach, ubrana w ciemna garsonkę. Przywitała nowych i starych uczniów, podyktowała plan lekcji i przedstawiła nowego nauczyciela... Harry'ego Styles'a. Chłopaka, a właściwie mężczyznę, z którym przed chwilą rozmawiałam. Stałam tam z rozdziawioną buzią i obserwowałam go. Jakby tego było mało, został moim wychowawcą. Więc co? Teraz przynajmniej godzina dziennie z tym jakże przystojnym nauczycielem? Coś czuję, że dobrze się to nie skończy.

- Mogłabyś zostać po lekcji? Mamy do pogadania. - zwrócił się do mnie pan Styles z życzliwym uśmiechem na twarzy. Wykonałam jego polecenie i usiadłam na pierwszej ławce. Wzrok wbiłam w ziemię, bo zapewne nie umiałabym oderwać od niego oczu, a tego byśmy nie chcieli... - Przejrzałem twoje wyniki z tamtego roku. Było całkiem dobrze, prócz matematyki. Proponuję ci korepetycje. Darmowe. Po prostu żebyś to wszystko nadrobiła. Możemy spotykać się w szkole, u mnie, lub u ciebie. Jak ci wygodniej. - oznajmił.
- Wolałabym w szkole. - mruknęłam. - A kiedy dokładniej?
- Właściwie to dzisiaj mam już czas. Dasz radę? - spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową na tak i opuściłam klasę.
Już widzę co się tam wydarzy; on będzie mi coś tłumaczyć, ja będę się na niego patrzeć, potakiwać, a tak naprawdę nie będę miała zielonego pojęcia. Od naszego pierwszego spotkania minął tydzień, a ja już wiem, że nie jest dla mnie tylko nauczycielem.
Lekcje minęły szybko. Z mocno bijącym sercem udałam się do klasy w której czekał na mnie Harry. No.. Pan Styles.
- Od czego chcesz zacząć? - spytał patrząc prosto w moje oczy.
- No nie wiem. Od czegoś łatwego. - zaśmiałam się. Uniosłam głowę ciut do góry, by dostrzec jego twarz.
Przyglądał mi się uważnie. Po chwili zasmakowałam jego ust. Były takie ciepłe i miękkie, byłam w niebie...

I oto jest pierwsza część imagin'u dla Megs.;3 Druga pojawi się, jeżeli będą cztery komentarze - co wy na to? Potem będzie smutniejsza, że się tak wyrażę. Może nawet uronicie łzę. Tymczasem spadam i pozdrawiam.xoxo
4 komentarze?;3 + Paulina piszesz genialnie i nie odchodź z bloga. Każdy ma swoje zdanie.<3

Ogłoszenie!

Ostatnio dostałam trochę komentarzy i wiadomości, że moje imaginy Wam się
nie podobają. Nie powiem, bo nie piszę wspaniale, ale jest mi smutno czytać
to. Rozważam więc odejście z bloga,ale nie jest to jeszcze potwierdzone ;/
Nie wiem jeszcze co zrobię. Z resztą i tak teraz nie mam czasu na pisanie
imaginów :( Wszystko zależy od Was czy odejdę czy nie .Piszcie w komentarzach
co sądzicie proszę ! :/

------------------------
Pozdrawiam:
Paula<3

wtorek, 19 marca 2013

43. Louis.

-Czy ty musisz być taka drażniąca?!
-Tak,bo jeśli nie ja,to kto będzie Cię drażnił?!-za to twoja przyjaciółka oberwała śnieżką.No tak w końcu jest zima,a wy zamiast wygrzewać się pod cieplutkim kocykiem na fotelu,obok kominka, to nacieracie się nawzajem śniegiem.Rozumiem,aby był jeszcze dzień,ale wy musicie to robić wieczorem,gdy światło dają marnie świecące,poustawiane co 50 m lampy. No ależ cóż zrobić,w końcu wy to wy i nikt tego nie zmieni.-A to za co?!-krzyknęła Allie,gdy po raz kolejny śnieżka uderzyła o jej twarz.
-A tak,pomyślmy...Za to,jak bardzo jesteś drażniąca,za to,że...-przerwałaś,aby za chwilę krzyczeć,ponieważ jedna ze śnieżek wpadła Ci za koszulkę.No taj,jeszcze zapomniałam wspomnieć,że latacie w samych koszulkach.Żadnej kurtki,bluzy,sweterka.Nic.Ale cóż zrobić?Powtórzę: W końcu wy,to wy.I zaczęło się.Białe kulki latały na wszystkie strony.A jak byłyście ubrane?Oczywiście na wzór waszych ulubieńców,przynajmniej All...Miała na sobie białe conversy,czerwone rurki oraz pasiastą koszulkę.Przypomina wam kogoś?Tak,macie rację,Louisa,Louisa Tomlinsona.Obydwie się w nim kochałyście,cudowny chłopak.Ale co z tego?I tak go pewnie nie spotkacie...
-Aaaaa!Ziiiiiiiimne!-wylądowałaś w śniegu.Twoja naj zaczęła uciekać.-Poczekaj,dorwę Cię!-wstałaś,otrzepałaś się i pobiegłaś za nią.Tuż za zakrętem,gdzie widziałaś,że wbiegła,ujrzałaś postać o identycznym stroju co ona.Rozmawiała przez telefon.Szybko się schowałaś.Ulepiłaś kilka okrągłych kulek,a później rzuciłaś się na nią.
-A maaaaasz!-krzyczałaś rzucając w nią.
-Cooooo?!Nieeee!
-O Jezu,przepraszam!!!-dopiero teraz zauważyłaś,że to nie swoją przyjaciółkę obrzucasz tylko jakiegoś chłopaka!I to nie jakiegoś,tylko swoje idola!-Sorry,myślałam,że jesteś moją przyjaciółką!
-Przyjaciółką nie,ale przyjacielem mógłbym być.-Uśmiechnął się zalotnie.
-Nic Ci nie jest?!
-Spokojnie,tylko dostałem zimnymi śnieżkami,a nie kulami armatnimi!
-Ach...Na szczęście...
-A tak poza tym-Louis.-wyciągnął rękę przed siebie,a Ty ją uścisnęłaś.
-[T.I.],miło mi.
-[T.I.] co ty robisz?!Tutaj jestem!-twoja Allie przybiegła zdyszana do Ciebie.
-A to jest moja przyjaciółka,Allie.
-Kto?Ja?Co?Ale gdzie?Jak?O co chodzi?-nie kończyła zadawać pytań.Wydawało się,że gdyby Lou jej nie przerwał,to nadal by pytała.Skąd ona bierze tyle języka w gębie?!
-Jestem Louis,miło mi.-do niej też wyciągnął rękę,a ona tylko wybałuszyła oczy.
-Yyyy...Allie,mi też miło.A powie mi ktoś co się stało?-popatrzyliśmy na siebie Louisem i wybuchnęliśmy śmiechem.
-To może kiedy indziej.-zaczełam.
-A może tak pójdziemy na kawę....gdzieś...?-zaproponowała.
-No to może do mnie ?-zaproponował Tomlison.
-Jesteś tego pewny?-spytała dziwnie All.
-Tak...A o co wam chodzi...?-zapytał podejrzanie.
-No bo my tylko wydajemy się spokojne...
-Że co?!
-Nic.-wybuchnęliśmy śmiechem.
-No to idziemy?-spytał.Popatrzyłyśmy na siebie,skinełyśmy równocześnie głowami jak i również równo odpowiedziałyśmy:
-TAK!

~*~

I jak? Zadowolone? Mam nadzieję! ;
Macie jakieś szczególne zamówienia co do następnego imagina? Pisać śmiało! ;>
Wika

poniedziałek, 18 marca 2013

042. Louis

– To.. to ciąża. Prawdopodobnie trzeci miesiąc – powiedział z uśmiechem doktor. Mnie zamurowało. Ja w ciąży? Przecież z Louisem robiliśmy to tylko raz, zanim wyjechał w trasę. Raz. Po czterech latach związku. Dotknęłam koniuszkami palców swojego brzucha. Oddech lekko mi przyśpieszył. Ja się cieszyłam, ale czy Lou będzie zadowolony? Nie miałam pojęcia. Pomyślałam, że gdy wróci do Londynu, to mu to powiem. Zostały przecież tylko trzy miesiące trasy. Powiadomiłam o tym, że zostanę mamą moich rodziców i rodziców Louisa. Jego matka, jak zwykle, była trochę zszokowana i zazdrosna, jednak wkrótce, gdy oswoiła się z tym faktem, razem się cieszyłyśmy. Moi rodzice też byli radośni.
– [T. I], masz już 21 lat, jesteś pełnoletnia i masz pełne prawo do tego, żeby zostać matką. – uśmiechał się mój ojciec. Było mi już widać nawet trochę brzucha, więc zaczęłam nosić luźniejsze sweterki. Po dwóch miesiącach zadzwonił do mnie Modest! Cholernie się bałam. Umówiliśmy się na spotkanie jutro. Czułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
Nazajutrz czułam się jak w dniu egzaminu. Ubrałam bordowy sweter, bardzo luźny, czarne rurki i szare converse. Przez ramię przewiesiłam sobie małą torebkę i wyszłam.
Przedstawiciel Modest był chłodny jak zawsze, jednak do tego stawał się ostry wobec mnie.
– Jesteś w ciąży? – zapytał.
– Tak. – odpowiedziałam.
– Z Louisem? – zadał kolejne pytanie.
– Tak, z Lou.
– Usuniesz tę ciążę. – powiedział natychmiast. Zebrała się we mnie złość.
– Nie ma mowy! Nigdy nie zabiję własnego dziecka!
Przedstawiciel podniósł się błyskawicznie i walnął pięścią w biurko.
– Posłuchaj, ty mała, zasmarkana polko. Albo usuniesz tego bachora, albo po jego urodzeniu zostanie on zabity. Chyba, że wrócisz do tej dziury i znikniesz na zawsze z życia Louisa. – wycedził przez zaciśnięte zęby. Przestraszyłam się i zaczęłam się bawić swoimi palcami.
– Dobrze, wyjadę. – wyjąkałam.
– I oto chodzi! No widzisz, mówiłem, że się dogadamy, [T. N]. Wracasz do Polski, zero kontaktu z Lou i twój bachorek jest bezpieczny. Możesz wyjść.
Podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę domu. Nazajutrz wyjechałam. Często płakałam, jednak wyjaśniałam to jedynie huśtawkami nastrojów z powodu ciąży. Nie chciałam, żeby moja matka dowiedziała się o rozmowie z Modest! Tęskniłam, jednak nauczyłam się z tym żyć.


*6 lat później*

Miałam śliczną córeczkę Annę. Urodziła się o dwa miesiące za wcześnie, więc sześciolatka była na prawdę drobna i niska. Miała oczy po ojcu i jego rozwiane w każdą stronę włosy. Była bardzo słodką i grzeczną dziewczynką. Wróciłam tu wraz z nią do Londynu. Może było to ryzykowne, jednak byłam pewna, że nie spotkam tu już Louisa. One Direction rozpadło się pół roku wcześniej, bo Zayn i Harry pokłócili się o jakąś dziewczynę i mulat odszedł uczyć angielskiego w szkole. Po tym zdarzeniu, z tego, co pisano w gazetach Louis wyprowadził się do rodzinnego miasta. Anna uczyła się dwóch języków odkąd tylko pamiętam, więc umiała sobie świetnie poradzić w Wielkiej Brytanii. Dałam jej kilka dolarów, żeby mogła sobie kupić coś w cukierni. 

*Perspektywa Louisa*

Pojechałem dzisiaj do Londynu, żeby trochę pochodzić po tych ulicach i odwiedzić Hazzę. Usiadłem teraz w cukierni. Było to ciche i mało tłoczne pomieszczenie o różowych ścianach i ciemno-brązowych kanapach. Jedynie jakaś spokojna piosenka grała w tle. Nagle do cukierni wbiegła niska dziewczynka. Była do mnie podobna jak dwie krople wody.. zaraz. Mówiła bez brytyjskiego akcentu. W mojej głowie zapaliła się lampka "To nie może być angielka i głowę bym dał, że jest z Polski." Pomyślałem, że.. że może.. [T. I.] wróciła z dzieckiem. Niedawno zakończyłem śledztwo, które trwało całe sześć lat. Modest zaszantażowało polkę, gdy była w ciąży. Ja wtedy wracałem z trasy. Musiała wyjechać. 
Podbiegłem do dziecka, które trzymało babeczkę w prawej dłoni i resztę pieniędzy w lewej. 
– Przepraszam.. jesteś stąd?
– Ee.. nie. Jestem polką. – wyjąkała dziewczynka.
– A jak się nazywa twoja mamusia? – zapytałem. 
– Mama.. ja.. ja nie wiem. – odpowiedziała dziewczynka. No tak. Wypytuję sześciolatkę o to, jak nazywa się jej matka. Gratuluję rozumu, Louis.
– A zaprowadzisz mnie do niej? – zapytałem, uśmiechając się lekko. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech, tylko jeszcze szerszy. Bez słowa złapała mnie za rękę i wybiegła z cukierni. Szliśmy tak może z minutę, gdy nagle dziecko stanęło. Pokazało palcem kobietę odwróconą do nas tyłem. Nagle jednak odwróciła głowę i zobaczyłem jej twarz.. [T. I]. Ona lekko uchyliła usta. Powiedziała coś, zapewne po polsku i dziewczynka wyrwała mi się i pobiegła do swojej matki. 
– [T. I]! Poczekaj! Nic ci nie grozi!
Kobieta spójrzała na mnie zdziwiona i zatrzymała się. Wytłumaczyłem jej całą sytuację.
– Czy teraz wybaczysz mi to, że byłem taki tępy i pozwoliłem, by Modest! ci to zrobiło?
[T. I] uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do mnie.
– Wybaczę, Louis. Inaczej to ja byłabym najgłupszą osobą na świecie. – wyszeptała wprost do mojego ucha.

***

Trochę długi, wiem. Jest on inspirowany trochę innym imaginem, który przeczytałam na jakiejś stronce dawno temu. Dziękuję za komentarze pod moim ostatnim postem. :)

041. Zayn

"Czasami uśmiecham się tylko po to, żeby się nie rozpłakać."

Nakładam na rzęsy sporą ilość tuszu, podkreślam oko eyelinerem i przyklejam sztuczny uśmiech. Dzień jak co dzień. "Dzisiaj znowu go zobaczę. Dzisiaj znowu nie zwróci na mnie kompletnej uwagi." - pomyślałam wychodząc z domu.
Chyba każdy z nas ma chociaż jedną osobę, której chce coś powiedzieć, ale boi się konsekwencji. W moim przypadku jest to Zayn, starszy o rok chłopak, który zawładnął moim sercem. Każda moja myśl jest nim przepełniona, mój każdy oddech jest dedykowany dla niego, a w moich snach jesteśmy bezgranicznie kochającą się parą. Ale wróćmy do rzeczywistości; on tutaj kompletnie mnie olewa, nawet nie zna mojego imienia.
Zamrugałam szybko parę razy, by łzy znów nie popłynęły i rozejrzałam się wokół, czy aby przypadkiem nie jedzie mój autobus. No i jechał... Ale nie w tą stronę co trzeba. Zawsze, gdy o nim myślę przestaję kontaktować. Tym razem przegapiłam autobus. Cóż, a więc do szkoły piechotą. Może krótki spacer dobrze mi zrobi?

Pierwsze trzy lekcje minęły szybko i bez zbędnych problemów. Gorzej było z następną. Wf. Przedmiot szczerze znienawidzony przeze mnie. Ale jest też jeden plus - mamy go z klasą Zayn'a. Będę mogła się na niego bezczelnie gapić.
Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do szatni. Szybko się przebrałam i poszłam na salę. 
- TI! Chodź tutaj szybko... - przywołała mnie moja przyjaciółka, ITP.
- No co tam znowu chcesz? - po chwili stałam obok i przyglądałam się jej z zaciekawieniem.
- Nie uwierzysz... - uśmiechnęła się. - Wiem kogo Zayn chce zaprosić na bal! - zapiszczała. Ach, no tak! Bal z okazji zakończenia roku szkolnego... Zupełnie zapomniałam.
- Jakoś nie chcę wiedzieć. - westchnęłam. Wysłuchiwać o jego nowej dziewczynie? Nie, dziękuję.
- Ale...
- Żadne ale. Nic mnie to nie obchodzi. - podkreśliłam i odeszłam. ITP zaczęła coś mamrotać pod nosem, a w końcu wywróciła oczami i poszła za mną.
Pięć kółek wokół sali, zaliczanie siatkówki i znowu parę kółeczek. Szczerze nienawidzę babki do wf'u. Niska, ruda, pomarszczona, a do tego strasznie wredna! Chyba nie ma w tej szkole osoby, która darzyła by ją sympatią.
- Ała! - krzyknęłam, gdy dostałam od kogoś piłką. Po chwili podbiegł do mnie Zayn, by ją odebrać. I nagle moje nogi zaczęły się pode mną uginać, serce chciało wyskoczyć, a ja... Ja stałam jak ostatni kołek i się na niego patrzałam.
- Przepraszam. - posłał mi uśmiech. Dopiero wtedy się obudziłam.
- Nic nie szkodzi. - odparłam niby obojętnie.
- Wiesz... Może miałabyś ochotę pójść ze mną na bal? - spuścił głowę i wbił wzrok w czubki swoich butów. 
Zaniemówiłam. Że niby on chce iść  ze mną na bal?! Chyba śnię...
- Z  miłą chęcią. - uśmiechnęłam się i podałam mu piłkę. Odszedł z cwaniackim uśmiechem na twarzy, a ja z wrażenia musiałam usiąść.

Dzień balu zbliżał się nieubłaganie szybko. Wczoraj byłam na zakupach z ITP, kupiłam sobie wspaniałą turkusową sukienkę do kolana ze srebrnymi zdobieniami. Do tego czarne, dziesięciocentymetrowe szpilki. Teraz pozostało mi się modlić, bym się na nich nie zabiła.
Ostatnie poprawki, ostatni look w lustro i już! Usiadłam na kanapie i czekałam na Zayn'a. Aby się nie nudzić włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś film. Tak mnie wciągnął, że nawet nie zauważyłam ile już minęło.
- Miał być pół godziny temu... - szepnęłam do siebie. W tym momencie dostałam sms'a. Spojrzałam na ekran: nieznany. Szybko otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać.
'Naprawdę jesteś taka naiwna? Sądzisz, że z tobą pójdą? Hahaha. Miłej nocy kochanie.'
Przeczytałam to ze łzami w oczach. Po prostu robił sobie jaja, a ja głupia uwierzyłam. Oparłam się o drzwi i osunęłam na podłogę. Po moim policzkach popłynęły słone łzy zostawiające za sobą jedynie mokre ślady.
"Zbyt piękne by było prawdziwe..." - pomyślałam i przymknęłam powieki. Chciałabym teraz zasnąć i już nigdy się nie obudzić...

Witam was! Dziękuje bardzo za pozytywne komentarze, pod ostatnim imaginem.xoxo
Ten podoba mi się średnio, ponieważ jakoś pod koniec straciłam chęci, by pisać cokolwiek. Zresztą mam też drugiego bloga i musiałam na niego coś napisać.
Jeśli macie jakieś zamówienia to piszcie pod tym postem. Piszcie z kim ma być, czy długi czy krótki, smutny czy wesoły. Z przyjemnością go dla was napiszę.;D
Tymczasem lecę, na razie.;*
ps. przepraszam za błędy.<3

niedziela, 17 marca 2013

40. Harry 18+

Siedzisz na kanapie w salonie z książką w ręku. Cisza. Rodziców nie ma w domu, pojechali na spotkanie biznesowe, które odbędzie się aż w Irlandii. Powinnaś się tego spodziewać, że napiszą ci kartkę, którą przyczepią na lodówce i wyjadą bez uprzedzenia. Niby dawali ci zawsze kupę pieniędzy, ale co z tego? One nie zastąpią ci rodziny.
 Nagle z przemyśleń wyrwał cię dzwonek twojej komórki. Naciskasz niechętnie zieloną słuchawkę.
 – Halo?
 – [T. I], daj mi powiedzieć do końca! – usłyszałaś podekscytowany głos swojej najlepszej przyjaciółki.
 – No, słucham. Mów szybciej. – pognaliłaś ją ciekawa tego, co ma ci do przekazania.
 – Dzisiaj jest impreza w Bercie, taka na maksa! – wypaliła na jednym wydechu. Berta był to najlepszy klub w mieście. Zastanowiłaś się chwilę. Co ci szkodzi?
 – Zgoda. – powiedziałaś z lekkim uśmiechem na ustach. Ella, bo tak miała na imię, pisnęła do słuchawki.
 – Bądź gotowa na dwudziestą. Spotkamy się przed twoim domem. – odparła pośpiesznie, po czym rozłączyła się. Położyłaś książkę na stół i zerknęłaś na zegar. 18. 34. Powinnaś zdążyć.
 Pobiegłaś na górę, gdzie weszłaś pod prysznic. Dokładnie wysuszyłaś włosy i stanęłaś przed szafą. W końcu wybrałaś wysokie, czarne szpilki z czerwoną podeszwą i czarną sukienkę do kolan bez ramiączek. Obróciłaś się przed lustrem. Zdecydowałaś, że tak może być, po czym spójrzałaś na zegar. Zostało ci jeszcze pięć minut, więc wzięłaś torebkę i wyszłaś przed dom. Ella już czekała. Pojechałyście na imprezę. Nie lubiłaś zbytnio tańczyć, usiadłaś przy barze i trochę się upiłaś. Nagle jakiś chłopak, również pijany zaprosił cię do tańca. Weszliście na parkiet. Leciała akurat jakaś latynoska piosenka. Tańczyliście ociekający seksem taniec. To nie mogło skończyć się dobrze. W pewnym momencie poszliście na górę. Weszliście do jakiegoś pustego pokoju. Zaczęliście się całować. On złapał cię za pośladki, a ty objęłaś nogami jego biodra. Jednym ruchem ściągnęłaś z niego koszulkę i spodnie, podczas, gdy lokaty zdejmował z ciebie sukienkę. Zostaliście w samej bieliźnie, której szybko się pozbyliście. Pogłębiłaś pocałunek, który w jednej chwili z niepozornego stał się brutalny, namiętny. Przejechałaś palcami po jego nagim torsie, dotykając każdego mięśnia i tatuażu. On gładził cię lekko po plecach. Ścisnęłaś jego członka, dzięki czemu tuż przy twoim uchu usłyszałaś jęk chłopaka. Zaczął całować cię po brzuchu, piersiach, szyi, aż w końcu doszedł do twoich ust. Położyłaś się na łóżku. On był na górze. Ścisnął delikatnie twoje piersi, a z twoich ust wydobył się jęk. Wbiłaś paznokcie w jego plecy i przejechałaś po nich. Uśmiechnął się lekko w półmroku. Widziałaś po jego dole, że jest podniecony całą tą sytuacją. Zarzuciłaś mu dłonie na kark i wylądowaliście w pozycji siedzącej. Otoczyłaś go nogami. Złapał cię za biodra i pociągnął je w dół, a swoje tymczasem w górę. Wtedy zaczął w ciebie wchodzić. Mocno, stanowczo. Jego członek uderzał o twój czuły punkt. Czułaś się idealnie. Mężczyzna zadawał ostre pchnięcia, dając ci tym samym niewyobrażalną rozkosz. Przyśpieszyłaś opadanie swoich bioder. Wiedziałaś, że już nie dużo was dzieli od finału. Jego członek zaczął drzeć. Uwolniłaś swój orgazm, a nieznajomy zrobił to samo. Opadliście na pościel, głośno dysząc. Przewróciłaś się przodem do niego i złożyłaś na jego ustach mocny pocałunek. Czułaś woń alkocholu oraz jego perfumy. W tamtej chwili wydawało ci się, że to najpiękniejszy zapach na świecie. Po jakimś czasie zasnęliście.


 Rano obudziłaś się z ogromnym kacem. Nie przejęłaś się zbytnio, że jesteś w jednym z pokoi w "Bercie". Pewnie położyłaś się tam po zakończeniu imprezy, pomyślałaś. Jednak, kiedy obróciłaś się w bok, z przerażeniem dostrzegłaś faceta. Nie byle jakiego faceta. Harrego Stylesa, twojego byłego! Ściągnęłaś z siebie kołdrę. Byłaś całkiem naga, a na podłodze leżały twoje ciuchy. Zaczęłaś panikować. Przespałaś się z bożyszczem milionów fanek na całym świecie! Szybko założyłaś bieliznę i sukienkę, po czym ze szpilkami w ręce chciałaś uciec. Jednak Harry już wstał.

 – O Boże.. – uniósł brwi do góry, patrząc na ciebie. – [T. I]?
 – Musiałeś mnie z kimś pomylić, cześć! – krzyknęłaś pośpiesznie i wybiegłaś z klubu. Słyszałaś, że cię woła. Wspomnienia uderzały w ciebie falami. Wasza pierwsza randka, pocałunki, no i pierwszy seks, a potem jego zdrada. Do oczu cisnęły ci się łzy, jednak szybko je otarłaś. Nie chciałaś do tego wracać, a on znikąd pojawił się znowu w twoim świecie. Nagle poczułaś, że ktoś przytrzymuje cię za nadgarstek. Zamarłaś w bezruchu.
 – Zostaw mnie. – syknęłaś, próbując się wyrwać Stylesowi. Na marne. Był silniejszy od ciebie.
 – Posłuchaj, [T. I].. Powiedz mi coś. Czy ty mnie kochasz? Jeżeli nie, odejdę i dam ci spokój na zawsze. – szepnął, przyciągając cię do siebie. Spójrzałaś w jego oczy. Umiałaś dobrze kłamać, jednak, gdybyś teraz powiedziała, że go nie kochasz, straciłabyś szansę na szczęście.. Co, jakie szczęście? On cię zdradził, kobieto – powtarzałaś sobie w myślach. Jednak chyba każdy zasługuje na drugą szansę..
 – Kocham. – odpowiedziałaś. On uśmiechnął się lekko i przytulił cię do siebie. – Harry, czy my wczoraj..
 – Prawdopodobnie. – uciął krótko temat, po czym ruszyliście w stronę domu. Razem.


***

Witajcie, to mój pierwszy post na tym blogu, to właśnie ten imagin wysłałam Skarllex, a teraz akurat nie mam czasu na napisanie nowego imagina, więc wybaczcie. c: Mam nadzieję, że wam się podoba. 

039. Niall


*alternatywna rzeczywistość, nie ma zespołu a Niall nie jest sławny*

Nie sądziłam, że miłość mojego życia spotkam na meczu piłki nożnej, a jednak. Z Niallem poznałam się podczas przerwy w meczu Arsenal Londyn-Borussia Dortmund. Był remis-2:2.

*retrospekcja*

-Cześć, jestem Niall.-powiedział wysoki brunet z kręconymi włosami.
-[T.I], miło mi. Jesteś z Londynu?
-Tak, a ty?
-Też-uśmiechnęłam się przyjaźnie do chłopaka, który to odwzajemnił.
-Trochę słabo, że remis. Powinniśmy wygrać...
-Zdecydowanie tak. Przecież jesteśmy lepsi! Jakby Polacy z Borussi przeszli do nas, bylibyśmy niepokonani!
-Święta racja. Przerwa się kończy. Może się do mnie przysiądziesz?
-Jasne. Gdzie siedzisz?-spytałam, a on poprowadził mnie do siedzenia. 
Od razu poczułam, że z Niallem łączy mnie coś specjalnego. 

Przez cały czas rozmawialiśmy, komentowaliśmy mecz i robiliśmy sobie zdjęcia moim aparatem. Po chwili...
-GOOOOL! 3:2 dla nas!-rzuciliśmy się w swoje ramiona
-Przepraszam, poniosło mnie.-spłonęłam rumieńcem
-Tak, mnie też. W sumie, to było przyjemne...-delikatnie się uśmiechnął, przez co na moich policzkach pojawiły się jeszcze większe wypieki.
Po zakończonym meczu wymieniliśmy się numerami telefonów i rozeszliśmy się do domów.

*koniec retrospekcji*

Dziś jesteśmy małżeństwem. Mamy pięcioletnią córeczkę i synka w drodze na świat.
-Mamusiu, co robisz?-spytała Samantha
-Przypominam sobie jak poznałam twojego tatusia, kochanie-uśmiechnęłam się, po czym Sam wskoczyła mi na kolana.-Nigdy tego nie zapomnę...

----------------------
Hejoł! Tak, wiem... taki krótki i hujowy, ale nic nie poradzę. Brak weny mnie wykańcza, ale się zmobilizowałam i napisałam. Czeka mnie jeszcze rozdział do opowiadania, więc nie udało mi się napisać nic lepszego :C Mam nadzieję, że reszta adminek dobrze się wami zajmie podczas mojego zastoju.
Mi się wcale nie podoba, a wam?

Skarllex ♥

038. Harry +18

To pierwszy mój taki imagin +18. Mam nadzieję, że nie jest taki zły...

~*~

Uchyliłam lekko powieki, ale szybko je zamknęłam, bo jasność, jaka panowała w pokoju była nie do zniesienia dla moich oczu. Leżałam leniwie na łóżku. Odwróciłam głowę, a obok leżał mój Harry. Wpatrywał się swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczkami w moje, niebieskie. Słodko się uśmiechał, przez co było widać jego urocze dołeczki.
- Dzień dobry, kochanie. Byłaś wczoraj cudowna.- Wyszeptał mi na ucho. Ach, ten mój tygrysek...- Może to dziś powtórzymy, co...?- Zaczął wsuwać rękę pod kołdrę.
-  Haroldzie!- Uderzyłam go w ramię, a on szybko wyciągnął dłoń, która już zataczała kółka na moich udach.
- No dobrze...- Powiedział, widocznie smutny.
- Która godzina?- Zmieniłam temat. Hazz odwrócił się i spojrzał na zegarek.
- Jest... 11:30.
- O matko!- Zerwałam się z łóżka. Szybko podbiegłam do szafy. Zaczęłam przerzucać sterty ubrań, aby znaleźć odpowiedni strój.
- Jakiś problem?
- Na 12:30 jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną! A co, jeśli nie zdążę?!- Zaczęłam panikować.
- Zdążysz, zdążysz, tylko się uspokój. Wszystko będzie dobrze.
- Przestań! Ty nigdy nie widzisz powagi sytuacji!- Byłam na niego wściekła.
- No i? Taki już jestem i takiego mnie kochasz.- Głośno westchnęłam, pokręciłam głową i jeszcze szybciej przerzucałam nieodpowiednie ubrania.
- Nie mam się w co ubrać!- Spanikowałam. Mój ukochany wstał, podszedł do mnie, odwrócił, położył ręce na moich ramionach i przemówił do mnie:
- Skarbie... Ogarnij się! Uspokój, wdech, wydech, wdech, wydech...- Instruował mnie. Niestety to nic nie zmieniło. Ale liczą się chęci. Kochany głupeczek.- Już dobrze?
- Nadal nie.- Rzuciłam od niechcenia i wróciłam do poprzedniej czynności. W końcu znalazłam! Wyciągnęłam białą sukienkę na ramiączkach, do kolan, a do tego czarny żakiet, podwijany do łokci z białymi mankietami. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam przemianę z porannej [T.I.] na [T.I.], która może pokazać się przy ludziach. Włosy porządnie rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gdy pojawiłam się w pokoju, Hazz siedział dokładnie w tym miejscu, gdzie był przed 15 minutami. Jak mnie zobaczył, jego kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. Spojrzałam na zegarek. 11:50.
- Na pewno zdążysz.- Powiedział uśmiechnięty, widząc moją reakcję.
- Nie ważne.- Rzuciłam i szybko poleciałam do kuchni. Wpadłam do niej, przyszykowałam płatki, które zjadłam dość szybko, po czym poszłam wybierać buty. W końcu moją zdobyczą okazały się czarne, wysokie szpilki. Dobrałam do tego jeszcze małą torebeczkę, tego samego koloru co buty, jeszcze raz się przejrzałam w lustrze, po czym wyszłam na spotkanie.

Rozłączyłam się z Harrym, po czym przyśpieszyłam. Chciałam być jak najszybciej w domu. Co prawda facet, z którym byłam umówiona nie dał mi dokładnej odpowiedzi "tak" lub "nie", tylko że się odezwie, ale mam nadzieję, że dostanę tą pracę. Będzie dobrze... Mam taką nadzieję.
Przekręciłam kluczyk w drzwiach. Wydały one charakterystyczny dźwięk, po czym je otwarłam. Było ciemno.
- Harry!- Krzyknęłam, brak odpowiedzi.- Harry!- Nadal nic. Chciałam zaświecić światło... Wodziłam ręką po ścianie, szukając kontaktu. W końcu go znalazłam, kliknęłam i... I nic.- Harry!- Nikt się nie odezwał. Ściągnęłam buty i po omacku podążyłam do swojego pokoju. Pech chciał, że musiałam chcieć go na piętrze. Kilka razy się wywróciłam, ale co tam. Bywało gorzej.
Lekko pchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się mój pokój, ale nie przypominał tego, która zapamiętałam, wychodząc. Ten był jak z bajki. Po całym pomieszczeniu były poustawiane świeczki zapachowe, przez które teraz tutaj pięknie pachniało. O dziwo oświetlały one mój kącik. Omiotłam wszystko wzrokiem i zatrzymałam go na łóżku. Leżał tam Harry... Był w samej bieliźnie, zadziornie uśmiechał się do mnie. To wszystko jego sprawka.
Mój ukochany wstał, podszedł do mnie, łapiąc mnie za pośladki. Podniósł i ułożył na łóżku. Ściągnął ze mnie kamizelkę, rozsunął zamek od sukienki, a ona po chwili leżała już w kącie. Chciał mi już rozpiąć stanik, ale ja na to nie pozwoliłam. Pchnęłam go zdecydowanym ruchem, przez co to teraz on leżał na pościeli. Całowałam jego usta, niżej szyję, klatkę, brzuch. Niczym lwica zerwałam jego bokserki. Oblizałam się na widok jego "hazzakondy", która stała już na baczność. Na początku zabawiałam się nią ręką. Złapałam ją. Pocierałam w górę i dół. Chłopak nie mógł wytrzymać.
- Czemu mi to robisz?!- Krzyczał, ale ja nie reagowałam. Wręcz przeciwnie - podniecało mnie to. Później delikatnie lizałam. W końcu wzięłam jego przyrodzenie do buzi. Hazza cicho pojękiwał. Sprawiało mu to ogromną przyjemność.
Po mojej zabawie to on przejął pałeczkę. Wykonał obrót, przez co to teraz ja byłam na dole. Chwilę zmagał się z zapięciem mojego koronkowego, czerwonego stanika. Uwielbiał ten kolor, on jeszcze bardziej go podniecał, działał jak płachta na byka. Zataczał kółka po moim ciele, które z każdym razem stawały się coraz mniejsze. Masował, lizał, przygryzał moje piersi. Po prostu sprawiał mi przyjemność. On był już w tym wyćwiczony, a ja byłam jedynie jego uczennicą. Swoimi gestami doprowadzał mnie do skrajności. Powolnym ruchem ściągnął moje majtki. Spojrzał jeszcze raz na moje oczy, jak zawsze, aby się na pewno upewnić. Mój skarbeczek. Skinęłam głową na "tak", pocałował mnie w usta, po czym ponownie zaczął wodzić po moim brzuchu swoim językiem. Nie wiedziałam, czemu to ma skutkować, ale nie powiem, było to przyjemne. Zjechał z brzucha niżej. Bawił się moją kobiecością językiem. Myślałam, że eksploduję! Nie mogłam wytrzymać. Jego język latał wszędzie. Gdy go wyciągnął, włożył we mnie palec, potem dołożył drugi i trzeci. Poruszał nimi szybko. Ale to był tylko początek. W końcu i je wyciągnął, a wtedy do akcji wkroczył  on. Wszedł we mnie, na początku delikatnie poruszając biodrami. Z czasem było to coraz szybsze i szybsze. Wykrzykiwałam jego imię oraz inne słowa... Głośno sapałam, on sam nie mógł złapać oddechu. Nie zdziwię się, jeśli jutro sąsiedzi będą się skarżyć, byliśmy naprawdę głośno. Jęczałam z rozkoszy, a Hazzę to tylko motywowało. Wiedział, jak na mnie działa, i że nie mogę mu odmówić. Ale nic nie pobije tego, jak nasze łóżko skrzypiało. Chyba trzeba będzie kupić nowe.
Jeszcze przez jakiś czas bawiliśmy się sobą nawzajem, po czym usatysfakcjonowani upadliśmy na pościel. Mój chłopak przykrym nas kołdrą, pocałował mnie w policzek i wyszeptał do ucha:
- Kocham Cię. Byłaś doskonała...

~*~
Heejoł, Wika jestem. Będę od teraz tutaj pisać imaginy, bo miałam takie szczęście, że dzięki temu imaginowi droga Skarllex mnie przyjęła ;D Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na komentarze.
Wiem, że ostatnio był już Harry, ale chciałam to dodać ;D
Do następnego <3
Wika