niedziela, 17 marca 2013

038. Harry +18

To pierwszy mój taki imagin +18. Mam nadzieję, że nie jest taki zły...

~*~

Uchyliłam lekko powieki, ale szybko je zamknęłam, bo jasność, jaka panowała w pokoju była nie do zniesienia dla moich oczu. Leżałam leniwie na łóżku. Odwróciłam głowę, a obok leżał mój Harry. Wpatrywał się swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczkami w moje, niebieskie. Słodko się uśmiechał, przez co było widać jego urocze dołeczki.
- Dzień dobry, kochanie. Byłaś wczoraj cudowna.- Wyszeptał mi na ucho. Ach, ten mój tygrysek...- Może to dziś powtórzymy, co...?- Zaczął wsuwać rękę pod kołdrę.
-  Haroldzie!- Uderzyłam go w ramię, a on szybko wyciągnął dłoń, która już zataczała kółka na moich udach.
- No dobrze...- Powiedział, widocznie smutny.
- Która godzina?- Zmieniłam temat. Hazz odwrócił się i spojrzał na zegarek.
- Jest... 11:30.
- O matko!- Zerwałam się z łóżka. Szybko podbiegłam do szafy. Zaczęłam przerzucać sterty ubrań, aby znaleźć odpowiedni strój.
- Jakiś problem?
- Na 12:30 jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną! A co, jeśli nie zdążę?!- Zaczęłam panikować.
- Zdążysz, zdążysz, tylko się uspokój. Wszystko będzie dobrze.
- Przestań! Ty nigdy nie widzisz powagi sytuacji!- Byłam na niego wściekła.
- No i? Taki już jestem i takiego mnie kochasz.- Głośno westchnęłam, pokręciłam głową i jeszcze szybciej przerzucałam nieodpowiednie ubrania.
- Nie mam się w co ubrać!- Spanikowałam. Mój ukochany wstał, podszedł do mnie, odwrócił, położył ręce na moich ramionach i przemówił do mnie:
- Skarbie... Ogarnij się! Uspokój, wdech, wydech, wdech, wydech...- Instruował mnie. Niestety to nic nie zmieniło. Ale liczą się chęci. Kochany głupeczek.- Już dobrze?
- Nadal nie.- Rzuciłam od niechcenia i wróciłam do poprzedniej czynności. W końcu znalazłam! Wyciągnęłam białą sukienkę na ramiączkach, do kolan, a do tego czarny żakiet, podwijany do łokci z białymi mankietami. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam przemianę z porannej [T.I.] na [T.I.], która może pokazać się przy ludziach. Włosy porządnie rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gdy pojawiłam się w pokoju, Hazz siedział dokładnie w tym miejscu, gdzie był przed 15 minutami. Jak mnie zobaczył, jego kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. Spojrzałam na zegarek. 11:50.
- Na pewno zdążysz.- Powiedział uśmiechnięty, widząc moją reakcję.
- Nie ważne.- Rzuciłam i szybko poleciałam do kuchni. Wpadłam do niej, przyszykowałam płatki, które zjadłam dość szybko, po czym poszłam wybierać buty. W końcu moją zdobyczą okazały się czarne, wysokie szpilki. Dobrałam do tego jeszcze małą torebeczkę, tego samego koloru co buty, jeszcze raz się przejrzałam w lustrze, po czym wyszłam na spotkanie.

Rozłączyłam się z Harrym, po czym przyśpieszyłam. Chciałam być jak najszybciej w domu. Co prawda facet, z którym byłam umówiona nie dał mi dokładnej odpowiedzi "tak" lub "nie", tylko że się odezwie, ale mam nadzieję, że dostanę tą pracę. Będzie dobrze... Mam taką nadzieję.
Przekręciłam kluczyk w drzwiach. Wydały one charakterystyczny dźwięk, po czym je otwarłam. Było ciemno.
- Harry!- Krzyknęłam, brak odpowiedzi.- Harry!- Nadal nic. Chciałam zaświecić światło... Wodziłam ręką po ścianie, szukając kontaktu. W końcu go znalazłam, kliknęłam i... I nic.- Harry!- Nikt się nie odezwał. Ściągnęłam buty i po omacku podążyłam do swojego pokoju. Pech chciał, że musiałam chcieć go na piętrze. Kilka razy się wywróciłam, ale co tam. Bywało gorzej.
Lekko pchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się mój pokój, ale nie przypominał tego, która zapamiętałam, wychodząc. Ten był jak z bajki. Po całym pomieszczeniu były poustawiane świeczki zapachowe, przez które teraz tutaj pięknie pachniało. O dziwo oświetlały one mój kącik. Omiotłam wszystko wzrokiem i zatrzymałam go na łóżku. Leżał tam Harry... Był w samej bieliźnie, zadziornie uśmiechał się do mnie. To wszystko jego sprawka.
Mój ukochany wstał, podszedł do mnie, łapiąc mnie za pośladki. Podniósł i ułożył na łóżku. Ściągnął ze mnie kamizelkę, rozsunął zamek od sukienki, a ona po chwili leżała już w kącie. Chciał mi już rozpiąć stanik, ale ja na to nie pozwoliłam. Pchnęłam go zdecydowanym ruchem, przez co to teraz on leżał na pościeli. Całowałam jego usta, niżej szyję, klatkę, brzuch. Niczym lwica zerwałam jego bokserki. Oblizałam się na widok jego "hazzakondy", która stała już na baczność. Na początku zabawiałam się nią ręką. Złapałam ją. Pocierałam w górę i dół. Chłopak nie mógł wytrzymać.
- Czemu mi to robisz?!- Krzyczał, ale ja nie reagowałam. Wręcz przeciwnie - podniecało mnie to. Później delikatnie lizałam. W końcu wzięłam jego przyrodzenie do buzi. Hazza cicho pojękiwał. Sprawiało mu to ogromną przyjemność.
Po mojej zabawie to on przejął pałeczkę. Wykonał obrót, przez co to teraz ja byłam na dole. Chwilę zmagał się z zapięciem mojego koronkowego, czerwonego stanika. Uwielbiał ten kolor, on jeszcze bardziej go podniecał, działał jak płachta na byka. Zataczał kółka po moim ciele, które z każdym razem stawały się coraz mniejsze. Masował, lizał, przygryzał moje piersi. Po prostu sprawiał mi przyjemność. On był już w tym wyćwiczony, a ja byłam jedynie jego uczennicą. Swoimi gestami doprowadzał mnie do skrajności. Powolnym ruchem ściągnął moje majtki. Spojrzał jeszcze raz na moje oczy, jak zawsze, aby się na pewno upewnić. Mój skarbeczek. Skinęłam głową na "tak", pocałował mnie w usta, po czym ponownie zaczął wodzić po moim brzuchu swoim językiem. Nie wiedziałam, czemu to ma skutkować, ale nie powiem, było to przyjemne. Zjechał z brzucha niżej. Bawił się moją kobiecością językiem. Myślałam, że eksploduję! Nie mogłam wytrzymać. Jego język latał wszędzie. Gdy go wyciągnął, włożył we mnie palec, potem dołożył drugi i trzeci. Poruszał nimi szybko. Ale to był tylko początek. W końcu i je wyciągnął, a wtedy do akcji wkroczył  on. Wszedł we mnie, na początku delikatnie poruszając biodrami. Z czasem było to coraz szybsze i szybsze. Wykrzykiwałam jego imię oraz inne słowa... Głośno sapałam, on sam nie mógł złapać oddechu. Nie zdziwię się, jeśli jutro sąsiedzi będą się skarżyć, byliśmy naprawdę głośno. Jęczałam z rozkoszy, a Hazzę to tylko motywowało. Wiedział, jak na mnie działa, i że nie mogę mu odmówić. Ale nic nie pobije tego, jak nasze łóżko skrzypiało. Chyba trzeba będzie kupić nowe.
Jeszcze przez jakiś czas bawiliśmy się sobą nawzajem, po czym usatysfakcjonowani upadliśmy na pościel. Mój chłopak przykrym nas kołdrą, pocałował mnie w policzek i wyszeptał do ucha:
- Kocham Cię. Byłaś doskonała...

~*~
Heejoł, Wika jestem. Będę od teraz tutaj pisać imaginy, bo miałam takie szczęście, że dzięki temu imaginowi droga Skarllex mnie przyjęła ;D Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na komentarze.
Wiem, że ostatnio był już Harry, ale chciałam to dodać ;D
Do następnego <3
Wika

1 komentarz: